Bies by się uśmiał

W osiem książek dookoła światów

Odwróć mapę do góry nogami. Na południu, które jeszcze przed chwilą było północą, znajdują się niezbadane krainy, rozległe jak szpara między zębami wiedźmy i zachwycające jak syreni śpiew. Są tam niewidzialne miasta, królestwa rządzone przez smoki, gospody dla leworęcznych i zaczarowane lasy. Najpiękniejszą dolinę zamieszkują ponoć elfy o posępnych twarzach. Poszukiwacze przygód twierdzą też, że na dnie morza leżą skrzynie ze skarbami. Ale to nic pewnego; ryby głosu nie mają, nikomu więc nie zdradzą morskich sekretów. Mewy? Niee, one tylko plotkują. Jeśli ciekawość nie daje ci spać, otwórz książkę i wstrzymaj oddech.


Carta marina Olausa Magnusa (zob. E. Brooke-Hitching, Atlas lądów niebyłych, Rebis, Poznań 2017, s. 5657).

Swoją podróż najchętniej rozpoczęłabym w świecie odkrytym przez Sofię Samatar. Owszem, Olondrią targają dziś wichury zwiastujące burzę społeczno-obyczajową, ale czy dla doświadczonego wędrowca stanowi to jakąś przeszkodę? Któż zainteresowałby się krainą pozbawioną folkloru? Wzgórza obrosłe mitem i łąki kwitnące barwnymi wierzeniami, choćby i krwistoczerwonymi, są przecież fascynujące. Mieszkańcy Wysp Herbacianych – donosi Samatar – obawiają się chorych na kyitnę (przypadłość tę zdradzają rude włosy), a wyznawcy Avalei spiskują przeciwko bibliofil(k)om.

W pośpiechu wpadłabym zatem do olondryjskich bibliotek, zanim spłoną bezpowrotnie, i wyniosła z nich najcenniejsze woluminy. Zamiast przedzierać się przez zatłoczony Księgogród (za te tłumy winić można jedynie Moersa) zrobiłabym zakupy w jednej z bainijskich księgarni mieszczących się w starych willach. Wszystkie ćmy lecą do Bainu, dlatego szanująca się podróżniczka również powinna przespacerować się jego ulicami. Wieczorem, pożegnawszy się już z kupcem, którego dłonie wiecznie pachną cynamonem[1], warto stanąć pod białymi murami i nasłuchiwać śpiewu Jissavet.

Jak nie kyitna, to letumoza. Nie tylko wspomniani wyspiarze walczą z zarazą – Ziemianie u Marissy Meyer (zob. Saga księżycowa) szukają leku na podstępną chorobę, pogrążającą w rozpaczy całe rodziny: i cesarskie, i mieszczańskie. Co więcej, królowa okrytych złą sławą Lunarów, czyli potomków ziemskich kolonistów na Księżycu, przygotowuje się do wojny. Niebezpieczeństw przybywa, jednak w stolicy wciąż urządza się bale. Rozchichotane dziewczęta – oraz niewpuszczane na zabawy androidki – zastanawiają się, z kim na nich zatańczą. Z przyjemnością wsparłabym roboty i cyborgi w walce o ich prawa.

Nie dajcie się zwieść nazwom! Bezruch, opisany przez Norę Jemisin, to nie miejsce dla rozleniwionych plażowiczów, lecz dla miłośników survivalu. Ziemia tutaj nie śpi spokojnie: wierci się i chrapie, nieustannie ziewa i przeciąga się z głośnym tąpnięciem. Straszliwe kataklizmy, podobnie jak system kastowy oraz okrucieństwo wobec górotworów, zapewne wielu z was zniechęcą. Nieliczni śmiałkowie zobaczą Castrimę, jaskinię pełną domów wydrążonych w kryształach, a gdy zapadnie zmierzch – mam nadzieję – uratują ze mną grupkę żwirów z Fulcrum.

Jeśli nie złapią nas Stróże, pożegluję później na Żelazne Wyspy (na mapy naniósł je George R. R. Martin, zob. Pieśń lodu i ognia). Żyją tam ludzie dumni i nieustępliwi; nie zaznali szczęścia na lądzie, więc wypatrują go na morzu. Wiosłując, marzą o podbojach, o rogu, który ujarzmi krakena, i o połowie tak obfitym, aby wykarmił ich dzieci. Nie stawiają świątyń, bo Utopiony Bóg rezyduje w głębinach. Piją na skraju urwiska. Za sterem każdy z nich jest królem, w porcie zaś – ubogim rybakiem. Słodko smakują mu codzienne zwycięstwa i słono za nie płaci.

Za radą Ursuli Le Guin opłynę również Ziemiomorze. Mieszkańcy tego przedziwnego archipelagu imion, obfitującego w utalentowanych magów, zmagają się z tym, co (jeszcze) nienazwane. Więdną pośród wątpliwości i zakwitają, zdobywszy odpowiedzi. Mistrz Odźwierny nie wpuści mnie od razu do szkoły na Roke, ulegnie dopiero po długich namowach. Odwiedzę ponadto wyspę Gont, gdzie Ged wypasał kozy, zanim został Gedem, i zakradnę się do podziemnych grobowców Atuanu. Pajęczy labirynt skał, pogrążony w (przed)wiecznych ciemnościach, pożera ponoć największych niedowiarków.

Kto wie, może w trakcie wędrówki spotkam Kalessina albo wygłodniałego Drogona? Świat bez smoków – chciwych, krwiożerczych czy też gadatliwych – wydaje się niepełny. Myślę, że z łatwością zaprzyjaźniłabym się z Izabelą, ciekawską smokoznawczynią (jej wspomnienia poznaliśmy dzięki Marie Brennan, zob. Pamiętnik lady Trent). Jeździłybyśmy razem na wyprawy badawcze, balsamowały iskrzyki w occie oraz szkicowały wilcze drakeny, albinosy i żmije, skalne lub bagienne. Smocze jamy i cmentarzyska skrywają jeszcze niejedną tajemnicę.

Życiu w Oz daleko do sielanki. Gregory Maguire, nasz przewodnik po tej krainie, opowiada m.in. o dyskryminacji Zwierząt i licznych nadużyciach Czarnoksiężnika (zob. Wicked. Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu). Zarówno prowincjonalne miasteczka, jak i środowiska akademickie nie są wolne od uprzedzeń. Kozioł Dillamond, uznany wykładowca na uniwersytecie w Sziz, protestuje przeciwko kolejnym zakazom, uniemożliwiającym Koźlętom studiowanie i poruszanie się publicznymi środkami transportu. Złoża rubinów w Kwadlingu okazują się ważniejsze niż sami Kwadlingowie.

Dokąd pojechać po zimie spędzonej w Oz? Wiosna najpiękniejsza jest w Arbonne (zob. Guy Gavriel Kay, Pieśń dla Arbonne). W tym kraju to trubadurzy władają sercami poddanych – kobiety (wdowy, kapłanki i władczynie), czuwające nad dworskimi kochankami, wydają zaś rozkazy trubadurom. Tutaj nawet wątłego, żółtozębego artystę należy traktować z szacunkiem, inaczej zemści się, pisząc złośliwe pamflety. Kiedy drzewa szumią swą coroczną pieśń miłosną, zielenieją łąki i zazdrosne damy dworu. Pewnego dnia śpiew ucichnie, opadną liście i emocje, a ja wyruszę w dalszą podróż.

[1] Sofia Samatar, Cudzoziemiec w Olondrii, z ang. przeł. Michał Jakuszewski, MAG, Warszawa 2014, s. 68.

17 komentarzy:

  1. Co jakiś czas wchodziłam tu i wypatrywałam znaku życia od Ciebie. Strasznie na niego czekałam i strasznie się cieszę, że jakiś dałaś, naprawdę! Dobrze, że znów jesteś.

    Co do pytania, to ja aktualnie zwiedzam Westeros i kraje sąsiednie, bo temat mojej magisterki jest ściśle związany z "Pieśnią Lodu i Ognia" G. R. R. Martina.
    Oz odwiedzałam, o ile się nie mylę, w zeszłym roku. Trochę tęsknię za Narnią, ale "PLiO" pochłania mnie na tyle, że nie mam możliwości powrotu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, czyżbym znalazła chętną do podróży na Pyke? ;) Wiem, kobiety nie mają tam lekko... Ale te statki! Klify! Krakeny!
      Teraz musisz mi zdradzić, jak dokładnie brzmi twój temat. I która część Westeros najbardziej ci się podoba.

      Usuń
    2. Podróż? Ja chętnie, zawsze, nieważne gdzie, tylko powiedz kiedy!
      Dokładnie to "Moralność człowieka a dążenie do władzy na przykładzie bohaterów sagi „Pieśni Lodu i Ognia” G.R.R. Martina".
      W zasadzie to nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale preferuję raczej dzikie krainy i mnóstwo przestrzeni, niż zatłoczone miasta. No i ciągnie mnie do wody (co jest bardzo dziwne, bo nigdy nie nauczyłam się pływać).

      Usuń
  2. Jak się cieszę, że znowu jesteś <3. A do zakupu tego atlasu się zbieram jak sójka za morze. Może jak będzie troooszkę tańszy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za takie ilustracje to ja mogę płacić ;) Oprawę też ma ładną.

      Usuń
    2. Pewnie się skuszę kiedyś :D. Na razie z ilustrowanych przytachałam do domu historię makijażu "Face Paint" Lisy Eldridge i ostatnią premierę "Co widzimy w gwiazdach".

      Usuń
  3. Ten blog jest niezwykle klimatyczny, ja właśnie wskrzesiłem swój pierwszy, Imperium Lektur 2. Zagrzeję tu miejsca na dłużej, zapewne. Pozdrawiam nocnie !

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie! Jesteś z powrotem! Juhuuu! Jakże się cieszę, że Ważne Sprawy zostały dołożone na boczny tor albo generalnie zelżały i możesz pisać Ważne Teksty.
    Z tych wspominków wyspiarsko-geograficznych aż mnie złapała tęsknota, żeby wrócić do Ziemiomorza :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa podróż :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że jesteś i dobrze, że znowu tak pięknie piszesz! I przypominasz wiele światów, które ja też bardzo lubię... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ech i och! Jak zwykle w zachwycie... Pisz więcej, proszę pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że znowu mogę poczytać coś od Ciebie : )
    A które światy? Ach, zaczęłabym od drugiej strony lustra ; )

    Przesyłam słoneczności!

    OdpowiedzUsuń
  9. O jejku! Czytając tę historię złożoną z wielu innych, zapragnęłam nagle przenieść się w te wszystkie światy! W takich momentach człowiek sobie uświadamia, czym dla niego są książki i jak wiele można dzięki nim odkryć! Jak wiele żyć przeżyć i jak wiele zobaczyć oczami wyobraźni :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chcę zwiedzić te miejsca wraz z tym atlasem i odrobiną wyobraźni :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tyle krain, tyle do zwiedzenia! ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawdę fajna książka :)

    OdpowiedzUsuń