Bies by się uśmiał

pijani detektywi

Przeglądając kryminały stojące na półkach w księgarni, nie sposób nie zwrócić uwagi na częstotliwość, z jaką ich autorzy serwują swoim bohaterom alkohol. Barek literatów posiada bogatą zawartość: znajdują się w nim różnego rodzaju piwa, wódki, wina czy koktajle alkoholowe.

Knajpa często stanowi wieczorne miejsce spotkań policjantów. Inspektor Rebus wraz z pomagającą mu grupą dochodzeniową - Siobhan, Phyllidą i Colinem - chętnie odwiedza pub pod nazwą Oxford Bar. Jego właściciele skupiają się na zaspokajaniu podstawowych potrzeb gości: kufel, papieros (zakaz palenia w miejscach publicznych niczego nie zmienia, palacze po prostu stają przed wejściem), wyścigi konne w telewizorze, gorąca linia do lokalnego bukmachera. W takiej właśnie atmosferze prowadzący śledztwo podsumowują informacje zebrane w ciągu dnia i snują rozmaite hipotezy. Kiedy John Rebus, podążając tropem podejrzanych, przejeżdża samochodem obok Oxford Bar, przesyła w jego kierunku całusa, wymowny znak przywiązania.

Nie on jeden ma swoją ulubioną knajpę - Harry Hole, dla przykładu, stale przesiaduje U Schrødera. Na ścianach wiszą tam zdjęcia Oslo, a stoły z tworzywa i wyściełane ławy przywodzą wchodzącym na myśl palarnię na promie. Oto, jak sam zainteresowany odpowiada na dociekliwe pytania przełożonego, czy wciąż zagląda do wspomnianego lokalu:
- Mniej niż dotychczas. W telewizji jest mnóstwo ciekawych rzeczy.
- Ale przesiadujesz tam.
- Nie lubią, kiedy się stoi.
- Przestań. Znowu pijesz?
- Minimalnie.
- Jak minimalnie?
- Wyrzuciliby mnie, gdybym pił mniej.[1]
Dowcip ten opiera się na powszechnym przekonaniu o nierozerwalnym związku przedstawiciela prawa z uzależnieniem od alkoholu. Policjant upija się, aby złagodzić stres nagromadzony w ciągu dnia, zmniejszyć napięcie wynikające z ciążącej na nim odpowiedzialności i zapomnieć o bestialsko potraktowanych ofiarach. Czy rzeczywiście musi pić, chcąc dalej wykonywać swój zawód?

Wiele powieści kryminalnych zdaje się potwierdzać tę tezę. Komisarz Hole, mając w pamięci ścisłe instrukcje wydane na czas przyjazdu prezydenta Stanów Zjednoczonych do Norwegii, strzela do uzbrojonego mężczyzny, który później okazuje się agentem amerykańskiej Secret Service, nie - jak podejrzewano - podszywającym się pod agenta zamachowcem. Wyrzuty sumienia (pomimo zapewnień współpracowników o braku winy, o częstotliwości takich zdarzeń) nie dają mu spokoju, a jedynym sposobem na radzenie sobie z nimi jest przesiadywanie U Schrødera. Kurt Wallander mógłby zrozumieć norweskiego kolegę po fachu. On również, zastrzeliwszy na służbie człowieka, pogrążył się w głębokiej depresji.

Przebywanie w zdemoralizowanym, pozbawionym skrupułów społeczeństwie, w którym dochodzi do ciągłych zbrodni, spotykanie ludzi - skorumpowanych gangsterów, wpływowych polityków, policjantów - z których każdy ma coś na sumieniu, nie należy do najłatwiejszych. Jaka na to rada? Cyniczny uśmieszek i kieliszek brandy. Klasycy czarnego kryminału tacy jak Dashiell Hammet (zarówno w przypadku przygód Sama Spade’a, jak i Nicka Charlesa) czy Raymond Chandler chętnie częstują swoich bohaterów whisky, brandy albo ginem.

Prywatny detektyw Filip Marlowe, dostrzegając upadek moralny w otaczającym świecie, przyjmuje zgorzkniałą, cyniczną postawę. To na nim spoczywa obowiązek wymierzania sprawiedliwości. Mimo że daleko mu do ideału, na tle reszty społeczeństwa stanowi ostoję moralności. Mieszanka ironii i alkoholu pomaga detektywowi utrzymać dystans, za ciętymi ripostami natomiast ukrywa swoją wrażliwość (powinien przecież wzbudzać respekt przesłuchiwanych). Taka strategia zapewnia przetrwanie tam, gdzie niebezpieczeństwo czai się za każdym rogiem. Bolesna świadomość degrengolady sadza Marlowe’a na stołku barowym. Pijąc, dopasowuje się do zastanej rzeczywistości.

Inspektor Richard Jury ze Scotland Yardu lubi porozmawiać ze swoim arystokratycznym przyjacielem, Melrosem Plantem, nad szklanką whisky. Najlepiej przy kominku, z babeczkami na dodatek. Ale nie wszyscy sięgają po whisky - Herkules Poirot woli słodkie syropy. Odmienna konwencja ujawnia się także w kreacji bohatera. Niewysoki detektyw nie ma w zwyczaju upijać się do nieprzytomności czy przesiadywać w barach, jak to zwykli robić czarni detektywi. Poirot odwiedza głównie ekskluzywne lokale (chociażby modną restauracyjkę Chez Ma Tante), na co pozwala mu pokaźny majątek i wpływowa pozycja. Książki autorstwa Christie - w odróżnieniu od twórczości Mankella - nie poruszają wątków społecznych. Przedstawiony w nich świat jest w znacznym stopniu wyidealizowany, brak w nim miejsca na opisy stanów psychicznych przedstawicieli prawa albo rozważania nad zdemoralizowanym społeczeństwem.

Zdarza się, że bohaterowie powieści kryminalnych samotnie wychylają kieliszek za kieliszkiem, kiedy indziej natomiast częstują przesłuchiwanych. Nie należy bagatelizować zbawiennej roli kilku drinków przy prowadzeniu śledztwa. Kto mi postawi kielicha - mówi bohaterka powieści Chandlera - ten mój kumpel.[2]

Polacy nie są gorsi, swoich detektywów alkoholików mają. Mistrz, bohater książek i publikowanych w czasopismach opowiadań Marcina Świetlickiego, pije tak dużo, że występują u niego problemy z rozpoznawaniem twarzy. Jedyne, co dostrzega wyraźnie, to poziom alkoholu w posiadanych butelkach. Jeśli udaje mu się rozwiązać jakąś sprawę, główną rolę odgrywa w tym zbieg okoliczności – na przykład, kiedy snajper zamachowiec postanawia oddać decydujący strzał właśnie z okna w mieszkaniu pijanego wówczas Mistrza.

W literaturze nie brakuje detektywów pijących na umór. Z kim najchętniej wybralibyście się do baru?

[1]Jo Nesbø, Czerwone gardło, wyd. Dolnośląskie, Wrocław 2006, s. 36-37.
[2]Raymond Chandler, Żegnaj, laleczko, MUZA SA, Warszawa 2002, s. 36.

46 komentarzy:

  1. Ale super musi ta fototapeta wyglądać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie nigdy nie patrzyłam na to w taki sposób. Choć, gdyby przejrzeć jakiekolwiek kryminały, trzeba by było przyznać Ci rację.
    Na przykład w serii Cobena o Myronie Bolitarze główny bohater upija się Yoohoo (chyba dobrze napisałam), a jego najlepszy przyjaciel ubóstwia wytrawne wino i whisky.
    Felix Castor znany mi z pięciotomowej sagi Mike'a Careya też pije ile wlezie. ;D

    Co do eseju, to całkiem dobrze Ci wyszedł. A tapety Ci zazdroszczę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie Nora, to dom Wesleyów w Harrym Potterze. Może to dlatego imię, nie spodobało mi się zbytnio. Patch też jest w sumie dziwaczne, podobnie jak Ty nigdy się z takim imieniem nie spotkałam. Ale to takie drobnostki.

      Mój błąd, dziękuję, że zauważyłaś literówkę. :)

      Usuń
    2. Myron Bolitar upija się Yoo-hoo? Ciekawe... skoro to napój czekoladowy dla dzieci :) Właśnie ja chciałam go przedstawić jako przykład, że nie każdy detektyw w kryminałach sięga po alkohol.

      Usuń
    3. Tutaj można przeczytać więcej o Yoo-hoo, gdyby ktoś miał na to ochotę. :) Podobno czytelnicy bardzo często pytają autora o ten napój. Myron to ciekawy przypadek, dobrze, że mi o nim przypomniałyście.

      Usuń
  3. Tak teraz się nad tym zastanawiając, to masz rację. Często przewija się motyw alkoholu i pijących detektywów. To prawie jak policja amerykańska kojarząca się z pączkami z dziurką :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że już jesteś! Bardzo fajny tekst. Z polskich "detektywów" można jeszcze dorzucić tego z "Umarli tańczą", jesli dobrze pamiętam często popijał, ale chyba nie był szczególnie wybredny:) No i Eberhard Mock! W ogóle książkowi detektywi kojarzą mi się z niedogolonymi i podchmielonymi typkami, którzy z niezrozumiałych dla mnie powodów budzą zachwyt u płci przeciwnej;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polscy detektywi, świetnie! Nie znam się na naszych kryminałach, przyznaję (na opowiadania Świetlickiego natknęłam się przypadkiem w "Bluszczu"), dlatego cieszy mnie twój komentarz.
      A to, czemu nieogolony (i cyniczny!) bohater, który nie stroni od kieliszka, wzbudza zachwyt wielu kobiet, na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą, ;)

      Usuń
  5. Nie znam się na literackich formach, więc nie powiem, czy esej wyszedł czy nie wyszedł, ale bardzo fajnie się czytało. Żałuję, że kilku z tych panów nie znam, ale generalnie glina+alkohol to typowe kryminalne połączenie. Gdy jeszcze ma ciężkie przeżycia za sobą, to tym bardziej. Harry się upadlał, on pił na umór, przestawał, znowu pił, i tak w kółko. Natomiast Marlowe to taki klasyk - szklanka z trunkiem, czasem bywają i cygara. W kryminałach noir często policjanci siedzą w zadymionych lokalach - gdy jeszcze można było palić niekoniecznie na zewnątrz, a palili także i przy stole sekcyjnym- oglądają boks i się wyluzowują, w tych nowszych często bywa to już problem alkoholowy. A panie również sobie nie żałują. Często popijają wino, rzadziej piwo czy drinki. To sposób na odreagowanie. Poproszę więcej takich esejów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, wizyty w takich zadymionych lokalach to niemal obowiązkowy element czarnego kryminału, co wiąże się z kreacją rzeczywistości (społeczeństwo pozbawione poczucia moralności). Teraz natomiast zwiększa się zainteresowanie socjologią, czytelnicy oczekują wiarygodnych portretów psychologicznych, więc jeden kieliszek dla rozładowania napięcia staje się uzależnieniem, a detektyw udaje się na odwyk.

      Usuń
  6. Jeeesteś wreszcie! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Nie czytam powieści kryminalnych, ponieważ nie lubię i nie mogę się wypowiedzieć na temat detektywów i jaki jest mój ulubiony. Mimo tego bardzo dobrze i lekko czytało mi się Twój post. Masz niezwykły talent do lekkiego pióra!
    Pisz częściej i nie znikaj na tak długo :)
    Ja bardzo proszę o zdjęcie tapety!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałem zaledwie kilka kryminałów swoim życiu, ale pierwszy przykład, jaki mi przyszedł to wspomniany Harry Hole, tylko że wypadło mi z głowy, jak się nazywa. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dlatego z kryminałów sięgam tylko po Christie, wolę gorącą czekoladę od whisky :) Albo po prostu mam dosyć tego wiecznego niezadowolenia detektywów, lepiej gdy są przekonani o własnej wielkości nawet pomimo niewielkich rozmiarów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie przepadam za kryminałami bo wydają mi się sztampowe i przerysowane. W zdecydowanej większość zgadzam się więc z Twoim wpisem.

    OdpowiedzUsuń
  10. a ja czekam na Twój post i cieszę się, że się pojawił! tekst świetny i ja mogłabym do tej grupy dodać jeszcze sporo detektywów i śledczych, który nadużywają alkoholu...uważam, że to sposób na pokazanie ludzkich słabości i tego, że nasi detektywi nie są idealni...zazdroszczę tapety, czekam na kolejne wpisy i zapraszam jutro do siebie na konkurs;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli możesz dodać jakichś detektywów, pisz śmiało. :) (A nad konkursem, tj. nad uzasadnieniem, myślę).

      Usuń
  11. Ważne, że im smakuje. Świetny post. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dawno już nie czytałam żadnego kryminału, ale zgadzam się z twoimi spostrzeżeniami, że faktycznie wielu pisarzy lubi upajać alkoholem swoich bohaterów gliniarzy. To już chyba weszło w nawyk i trzeźwy, prawy detektyw to nie taka czarujący obraz, jak policjant ze skłonnościami do picia i z masą rodzinnych problemów :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dawno nie czytałam kryminału, choć kiedyś pochłaniałam je pasjami, może pora na nowy? Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy20/10/13

    Och to prawda :) Za to Conan Doyle serwował Sherlockowi opium, więc skoro obecnie serwuje się detektywom alkohol, to chyba z dwojga złego jest to lepsze :)
    Bardzo ciekawy wpis :)
    Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo ciekawy post:) Jak przeczytałam jego tytuł, to natychmiast pomyślałam o Harrym i Kurcie. Nie miałam pojęcia, że tylu mamy pijących policjantów w literaturze. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy20/10/13

    Świetny temat. Gratuluję kolejnego interesującego eseju. Pisz, koniecznie pisz. Z każdym tekstem Twój styl będzie się zmieniał, dojrzewał. Życzę wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo lubię Twoje posty, są bardzo interesujące. Też zauważyłam ten częsty motyw alkoholu, co moim zdaniem jest dość dziwne, gdyż policjanci/ prawnicy wcale w świecie rzeczywistym nie sięgają do kieliszka po każdym ciężkim dniu. Bynajmniej Ci, których znam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo podobają mi się Twoje wpisy - ten temat jest naprawdę interesujący ;) W książce, którą teraz czytam (na faktach dodam) młodzieży zdarza się popijać... denaturat - co wskazuje na to, że o gustach się nie dyskutuje :)
    Dawno nie miałam kontaktu z kryminałami, chyba czas to nadrobić;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Kolejny niezwykle kreatywny wpis. Ale nie potrafię się odnieść, bo kryminały są mi nieznane. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny tekst, czytało się go z przyjemnością. Zamieszczaj więcej takich postów.

    OdpowiedzUsuń
  21. Z Harrym Hole do baru już się wybrać nie da, o czym przekona się każdy, kto przeczyta najnowszy tom "Policja"... Przyznam, że jego zmagania z najlepszym przyjacielem i wrogiem w jednym, czyli Jim Beamem, to dla mnie jedna z lepszych kronik uzależnienia w literaturze w ogóle, prawdziwa, gorzka, bez upiększeń.
    Z innych nałogowców przychodzi mi jeszcze do głowy legendarny John Rebus, który nawet na emeryturze nie stroni od barów.
    A z Polaków to faktycznie chyba Głuchowski postanowił zaczerpnąć parę wątków od Rankina i Nesbo, bo wątek alkoholowy w "Umarłych" należał do najbardziej udanych, choć moim zdaniem bohater nieco zbyt łatwo sobie z nim poradził. Rzeczywistość nie wygląda wcale tak różowo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się? Nie czytałam jeszcze najnowszego tomu, więc nie wiem. Ale bohaterowie książek są na swój sposób nieśmiertelni, zawsze można się z nimi spotkać. ;)
      Dziękuję za dodanie kolejnych nazwisk!

      Usuń
  22. Bardzo miło się czytało, a to zdjęcie Danielsa strasznie do mnie przemawia :D Chyba mam do niego słabość :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Wróciłaś! Czapkę z głowy zrzucam z zachwytu ;) Z jednej strony przyjemnie mi się tak siedzi i wyłapuje znajome wątki, a z drugiej - rośnie frustracja, że tyle jeszcze do przeczytania :D
    Nawet trochę zazdroszczę tej książkowej tapety ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Detektyw bez nałogów chyba straciłby wiarygodność, bo w końcu nic co ludzkie nie jest nam obce :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Hhehe, w sumie jest coś w tym. Przeczytałam sporo kryminałów i rzeczywiście często detektywi i alkohol to nierozerwalne połączenie;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Toż to rozprawa naukowa;) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  27. E tam, nie trzeba być detektywem, żeby mieć swoją ulubioną knajpę i trunek. Mnie zdarza się topić smutki, oczywiście z przyjaciółmi, w Malibu, w podłej knajpie u "Władka" :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Myślę, ze z tym alkoholem to jest tak, że ludzie nie lubią wyidealizowanych postaci,a alkohol jest tak popularny i dużej ilości osób tak znany, że powinien nasunąć się sam. Problemy, uzależnienia, to wszystko sprawia, ze czytelnik czuje większą sympatię do bohatera, nawet gdyby był skończonym sku.... Ja kocham Hole właśnie za to, że nie jest idealny, że ma swoje wady, dostrzega je i czasami z nimi rywalizuje. Lubiłam też bohatera "Opactwa" Culvera, gdzie policjant (muzułmanin) mówił "gdyby Bóg pragnął, żebym nie pił, nie pozwoliłby umierać dzieciom". Uwielbiam tez głównego bohatera książek Thompsona, który chociaż nie pije, też ma tyle problemów, ze ojeju.

    A błędy w tytule stąd, że jest to pisane ręką dziecka. Sam "Cmętarz zwieżąt" to miejsce gdzie dzieci chowają swoje zwierzęta. Ja szczerze polecam tę książkę ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że współcześni odbiorcy nie lubię wyidealizowanych bohaterów. Kiedyś nie brakowało detektywów będących przede wszystkim personifikacjami logiki detektywistycznej, teraz natomiast czytelnik oczekuje śledczego z problemami/dylematami moralnymi etc.

      Usuń
  29. nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale rzeczywiście masz rację!

    OdpowiedzUsuń
  30. A Poirot od alkoholu właśnie stronił :) Czyli honor detektywów został uratowany :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Mam nadzieję, że książkowa tapeta w Twoim pokoju zostanie zaprezentowana na blogu. Bardzo chciałabym ją zobaczyć.
    Ja najchętniej wybrałabym się z Wallanderem Mankella, ale raczej na kawę, bo on ją pije hektolitrami. :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja dołączę do Lirael. Tylko nie wiem, czy jak spotkałybyśmy się obie z Kurtem to coś by z tej rozmowy wyszło. Trzeba osobno. Rozmowy o życiowej wadze zawsze toczą się w cztery oczy.
    Wszyscy piją, o matko. Nikt nie ufa trzeźwej władzy. Nie zapominajmy jednak o Lemoniadowym Joe, który wśród kowbojów, dla których whisky jest jak woda, pije lemoniadę (Kolaloka). No tak, lemoniadowy policjant to nie jest policjant na serio. ;)

    Eseje to niezłe przedsięwzięcie. Popieram eksperymenty z formą. Choć w gruncie rzeczy nie sposób eseistycznych skrzydeł w pełni rozwinąć, gdy przyjąć założenie, że tekst blogowy z natury jest zwięzły, w każdym razie "zajawkowy" bardziej niż rozwijający. Ale pomysł na przekrojówkę, miksy, zestawienia tematyczne to jest ambitne przedsięwzięcie. I arcyciekawe dla czytelnika. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tamaryszku, bardzo się cieszę!!! Kurt niejedno w życiu widział i myślę, że zakrapiana kawą rozmowa z dwiema rozentuzjazmowanymi fankami jednocześnie, nawet na tematy osobiste, to byłaby dla niego pestka. :)

      Usuń
  33. Oczywiście, hi, hi:)
    W tle coś z operowej klasyki. Ja do kawy nic nie biorę, ale Kurt pewnie zamówi fast fooda. My nie, żeby się nie zakrztusić. Ja nie zacznę... Ty pierwsza. ;) coś mi się zdaje, że wcale by nie było łatwo. Tylko świadomość niepowtarzalności, mogłaby rozkrochmalić sytuację. Można by o bażantach pogadać, tych z obrazów jego ojca. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tamaryszku, rozmowa o obrazie to bardzo dobry pomysł! Trzeba by też rzucić sentencjonalnie "Człowiek jest tylko bażantem na tym świecie" i mogłaby się rozwinąć ciekawa dyskusja. :) Musimy jeszcze opracować nasz strój na to spotkanie, może jakieś akcenty folklorystyczne?

      Usuń
  34. Nie mam ochoty na wizyty w barze;) Za to chętnie poszłabym na kawę z komisarzem Wallanderem (widzę, że nie tylko ja;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Nigdy nie zwróciłam na ten fakt uwagi, ale faktycznie detektywi/policjanci lubią sobie popić. Co rusz jest piękna fraza "trzymając butelkę brandy" (względnie innego alkoholu). Co do pytania to moim faworytem byłby Herkules Poirot, nie tylko ze względu na sympatię do postaci, ale też przez rodzaj alkoholu, który lubi - włoskim syropem nie pogardzę:)

    OdpowiedzUsuń
  36. jako wielbicielce whisky najbliżej mi chyba do Harry'ego Hola. choć biorąc pod uwagę ile on wypija, długo towarzystwa bym mu nie dotrzymywała ;)

    OdpowiedzUsuń