Z kidetijskiego elementarza: we wszystkich znanych językach świata vallon (czyli 'komnata słów') oznacza książkę. Mianem jut określa się zewnętrzną duszę (np. figurkę o szponiastych stopach); kto jej nie posiada, zostaje hotunem, napiętnowanym wyrzutkiem. Avneanyi jest mistykiem, świętym opętanym przez anioły, tchavi zaś nauczycielem samotnikiem.
Vallon to jut, twierdzi niepiśmienna Jissavet z Kiem.
Jevick, syn bogatego kupca, jedzie na targi przyprawowe w Bainie. Nie potrzebuje tłumacza, mówi bowiem po olondryjsku (ojciec o to zadbał: sprowadził mu nauczyciela). Choć wcześniej nie podróżował, nie słucha rad ani ostrzeżeń. Odkrywa sekrety miasta i – jak wszyscy ciekawscy młodzieńcy – wpada w tarapaty.
Olondria stoi u progu wojny. Wystarczy jedna skarga, by żołnierze zabrali podejrzanych (największą zbrodnię stanowi udawanie świętego). Król popiera kapłana Kamienia, głoszącego, że anioły są halucynacjami, i potępiającego rozpustę, a książę – kapłankę Avalei, miłującą luksusy i istoty nadprzyrodzone. (Ocalając świat dla tych, którzy nie umieją czytać, wyznawcy Avalei wkrótce podpalą biblioteki). Wtedy właśnie pojawia się Jevick, cudzoziemiec nawiedzany przez ducha.
Barwne opisy przenoszą czytelników do niezwykłych miejscowości (np. Bainu, najwspanialszego spośród olondryjskich miast) i krain (np. dzikiej, złowrogiej Kestenyi), do Tyomu, skąd pochodzi Jevick, i Kiem, gdzie ludzie cieszą się z cudzego nieszczęścia (tylko nieszczęść mają oni, biedacy bez jut, pod dostatkiem).
Samatar przedstawia wierzenia i zwyczaje mieszkańców (uroczystości, np. Święto Ptaków, kiedy to śpiewający mężczyźni biegną, trzymając się za ręce i porywając – niczym fala albo wygłodniały smok – ulicznych gapiów), ich rozrywki (np. omi, ulubioną grę olondryjskiej arystokracji) i obawy (wyspiarze unikają chorych na kyitnę).
Jissavet, duch niepiśmiennej dziewczyny, śpiewa o krnąbrnych dzieciach hotunów, o swoich włosach, dwóch warkoczach, których nie ścięła, mimo że ujawniały jej chorobę (kyitna objawia się rudością), o tym, jak się żyje w chatce otoczonej amuletami i pragnie szalonych, niezapomnianych przygód, a wreszcie umiera po drugiej – wyśnionej – stronie morza.
Nie brakuje u Samatar interesujących bohaterów. Oprócz zuchwałej Jissavet można wymienić np. ojca Jevicka, przebiegłego właściciela ziemskiego, i pucołowatą Kiavet, jego drugą żonę, łagodnego, wiecznie uśmiechniętego Joma, kapłanów: pół polityków, pół szaleńców, nauczyciela Lunrego, skrytego niby krab i zachłannego niby wilk, Tialon prowadzącą pustelniczy tryb życia, matkę Jissavet, pozbawioną dwóch palców, lecz nie zalotników, oraz Mirosa, szlachcica uciekającego przed kłopotami.
Vallon to jut, twierdzi niepiśmienna Jissavet z Kiem.
Barwne opisy przenoszą czytelników do niezwykłych miejscowości (np. Bainu, najwspanialszego spośród olondryjskich miast) i krain (np. dzikiej, złowrogiej Kestenyi), do Tyomu, skąd pochodzi Jevick, i Kiem, gdzie ludzie cieszą się z cudzego nieszczęścia (tylko nieszczęść mają oni, biedacy bez jut, pod dostatkiem).
Samatar przedstawia wierzenia i zwyczaje mieszkańców (uroczystości, np. Święto Ptaków, kiedy to śpiewający mężczyźni biegną, trzymając się za ręce i porywając – niczym fala albo wygłodniały smok – ulicznych gapiów), ich rozrywki (np. omi, ulubioną grę olondryjskiej arystokracji) i obawy (wyspiarze unikają chorych na kyitnę).
Jissavet, duch niepiśmiennej dziewczyny, śpiewa o krnąbrnych dzieciach hotunów, o swoich włosach, dwóch warkoczach, których nie ścięła, mimo że ujawniały jej chorobę (kyitna objawia się rudością), o tym, jak się żyje w chatce otoczonej amuletami i pragnie szalonych, niezapomnianych przygód, a wreszcie umiera po drugiej – wyśnionej – stronie morza.
Nie brakuje u Samatar interesujących bohaterów. Oprócz zuchwałej Jissavet można wymienić np. ojca Jevicka, przebiegłego właściciela ziemskiego, i pucołowatą Kiavet, jego drugą żonę, łagodnego, wiecznie uśmiechniętego Joma, kapłanów: pół polityków, pół szaleńców, nauczyciela Lunrego, skrytego niby krab i zachłannego niby wilk, Tialon prowadzącą pustelniczy tryb życia, matkę Jissavet, pozbawioną dwóch palców, lecz nie zalotników, oraz Mirosa, szlachcica uciekającego przed kłopotami.
Są wśród nich nie tylko cudzoziemcy (Lunre w Tyomie, Jevick w Olondrii), uwięzieni w dolinach obcych kwiatów, ale i osoby napiętnowane ze względu na chorobę (Jissavet, Jom), ubóstwo (rodziny hotunów) czy przekonania religijne (Kiavet). Ich historie, choć bywają wstrząsające (ojciec próbuje wyleczyć Joma groźbami i biciem), przybierają niekiedy weselszy obrót (Lunre, początkowo skrępowany wyspiarskimi tradycjami, zdobywa sympatię Kiavet).
Głodna wiedzy Jissavet nie rozumie, czemu jej matka zadowala się ryżem i mlekiem kokosowym, czemu nie podróżuje, nie zadaje pytań. Tialon ulega głosom nawołującym z welinu – litery śpiewają nie gorzej niż tyomska harfa. A skoro czytanie i pisanie przypomina magię, Lunre uczy Jevicka czarów. Odrzuciwszy klasyków, wybiera niekonwencjonalne teksty; krytykuje tradycyjną edukację bogatych Olondryjczyków (jazdę konną, kaligrafię).
Co bohater, to bajarz. Wieczorami, gdy rodzice powtarzają dzieciom stare opowieści, kolejny raz ożywają Tche powstały z ulewy i Kyomi stworzona przez słonia. Niewykształcona babcia odtwarza perypetie dziewczyny zdolnej doprowadzić kraj do upadku. Otwierając usta, Auram, utalentowany krasomówca, staje się herosami i tragicznymi kochankami.
W Olondrii oddycha się słowami. Powieści, spisane tysiąc lat temu, rozbudzają chłopięce marzenia. Pozwalają spacerować ulicami nienazwanych miast lub walczyć u boku buntowników. Książek nie wolno lekceważyć. Jevick, wnikliwy czytelnik, zna tę bezradność, kiedy pokocha się postać, tak żywą, aż zapomina się, że jest zmyślona, i tę ciszę po skończeniu lektury, jak gdyby nastąpił właśnie koniec świata.
Sofia Samatar, Cudzoziemiec w Olondrii, s. 336, MAG, Warszawa 2014
Głodna wiedzy Jissavet nie rozumie, czemu jej matka zadowala się ryżem i mlekiem kokosowym, czemu nie podróżuje, nie zadaje pytań. Tialon ulega głosom nawołującym z welinu – litery śpiewają nie gorzej niż tyomska harfa. A skoro czytanie i pisanie przypomina magię, Lunre uczy Jevicka czarów. Odrzuciwszy klasyków, wybiera niekonwencjonalne teksty; krytykuje tradycyjną edukację bogatych Olondryjczyków (jazdę konną, kaligrafię).
Co bohater, to bajarz. Wieczorami, gdy rodzice powtarzają dzieciom stare opowieści, kolejny raz ożywają Tche powstały z ulewy i Kyomi stworzona przez słonia. Niewykształcona babcia odtwarza perypetie dziewczyny zdolnej doprowadzić kraj do upadku. Otwierając usta, Auram, utalentowany krasomówca, staje się herosami i tragicznymi kochankami.
W Olondrii oddycha się słowami. Powieści, spisane tysiąc lat temu, rozbudzają chłopięce marzenia. Pozwalają spacerować ulicami nienazwanych miast lub walczyć u boku buntowników. Książek nie wolno lekceważyć. Jevick, wnikliwy czytelnik, zna tę bezradność, kiedy pokocha się postać, tak żywą, aż zapomina się, że jest zmyślona, i tę ciszę po skończeniu lektury, jak gdyby nastąpił właśnie koniec świata.
Sofia Samatar, Cudzoziemiec w Olondrii, s. 336, MAG, Warszawa 2014
Opowieść o opowieściach... Książka o książkach - lubię ten motyw. "Cudzoziemiec w Olondrii" intryguje mnie od dawna. "W Olondrii oddycha się słowami" - piękne:)
OdpowiedzUsuńWow, czyli to taka historia szkatułkowa. Uwielbiam taki motyw, chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńTak, autorka wplata w opowieść główną różnorodne opowiadania poboczne. Najbardziej rozbudowana jest historia Jissavet, która śpiewa np. o ojcu, który mówi o swojej siostrze – wiesz, jak to wygląda. ;)
UsuńJa też uwielbiam kompozycję szkatułkową!
Nie napotkałam wcześniej tej książki, ale bardzo mi się spodobała Twoja recenzja, więc rozejrzę się za nią :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, ale rzeczywiście dostrzegam, że jest jedyna w swoim rodzaju.
OdpowiedzUsuńO matko huto CHCĘ.
OdpowiedzUsuń(przepraszam, ale nie bardzo potrafię coś więcej z siebie wydobyć)
Jeżeli chodzi o fantaastykę, to MAG jest obecnie moim ulubionych wydawnictwem na rynku. Aż szkoda, że przyszedł czas na zakończenie uczty wyobraźni, bo dobierali znakomite pozycje. "Cudzoziemca..." niestety nie udało mi się dorwać, ale Twoja bardzo przychylna recenzja jest mocno zachęcająca
OdpowiedzUsuńBędę tęsknić za UW – niektóre książki z tej serii mnie zachwyciły (np. Nieśmiertelny, Opowieści sieroty, Tonąca dziewczyna, Jonathan Strange i pan Norrell).
UsuńNie, niestety nie jest to tym razem książka dla mnie. Cóż, mówi się "trudno" i żyje się dalej ;)
OdpowiedzUsuńhttp://czytelnicze-turbulencje.blogspot.com/
Bardzo chętnie :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, ale tak jakby nie dla mnie... // U mnie szersza odp. na Twój komentarz, co do Goodreads. Jeśli się zdecydujesz - mam nadzieję, że dasz mi znać :).
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny u mnie! Masz świetnego bloga, bardzo klimatyczny i tajemniczy. :-)
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się interesująco, może w przyszłości po nią sięgnę.. ale na razie mam jeszcze spory stosik do przeczytania! :-)
Nie znam tej książki, ale jakoś mnie nie zainteresowała, dlatego nie będę na siłę się do niej zmuszać, tym bardziej, że mam obecnie co czytać.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej publikacji :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeniosłabym się do Bainu - tak wspaniałego miasta. Dawno nie czytałam podobnej książki, więc chętnie po tę sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej publikacji, ale zapowiada się interesująco. Kiedyś zaczytywałam się w tego typu historiach:-)
OdpowiedzUsuńMam trochę mieszane uczucia, ale coś jest w tej książce przyciągającego, więc możliwe, że kiedyś spróbuję :)
OdpowiedzUsuńSuper :) piszesz bardzo dobrze :) styl bloga również jest super daję obs! może zechciałabyś ocenić też moją książkę? niedługo ma zostać wydana :) zapraszam do mnie: zakochanymol.blogspot.com
OdpowiedzUsuńa jeśli byś chciała to proszę o kontakt: kuba219@op.pl
Sądzę, że jakoś nie wpasowuje się ona w mój gust...
OdpowiedzUsuńI tutaj mam zagwozdkę, bo chociaż intryguje mnie klimat tej powieści, magia słów, to jakoś nie jestem pewna czy bym się w niej odnalazła :)
OdpowiedzUsuńKsiążki o książkach to coś czemu nie potrafię się oprzeć. :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się określenie "komnata słów".
Przez dłuższy czas prawie nie czytałam fantastyki, teraz dopiero do niej wracam. "Uczta wyobraźni" to taka wspaniała, wspaniała seria, kiedyś czytałam i się zachwycałam, a teraz w ogóle nie kojarzę tych nowszych tytułów. Bardzo mnie zaintrygowałaś, poszukam. I może rozejrzę się za innymi ciekawymi książkami z "Uczty wyobraźni", które mi przeszły koło nosa ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o nowości, Cudzoziemiec w Olondrii najbardziej mi się podoba. Laguna już tak nie zachwyca, ale też i nie usypia (nie porzuciłam jej w połowie). ;) Wśród moich ulubieńców z tej serii znajdują się Opowieści sieroty, Nieśmiertelny i Tonąca dziewczyna.
UsuńBardzo spodobała mi się Twoja recenzja, która zdecydowanie zachęciła mnie do przeczytania tej książki :)
OdpowiedzUsuńKomnata słów, ładne.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, ale mnie zaintrygowała. Muszę sobie ten tytuł zapisać :)
OdpowiedzUsuńZ tą powieścią spotykam się po raz pierwszy, na razie nie mam ochoty jej czytać. Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie ~Nataliaaaa
http://happy1forever.blogspot.com/
Po raz pierwszy słyszę o tej książce, ale z wielką chęcią zagłębię się w tę historię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/
Uwielbiam książki wydawane w serii "Uczta Wyobraźni", bardzo chciałabym ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTe barwne opisy mnie kuszą :). Ja zawsze właśnie na opisy najwięcej uwagi zwracam, zarówno przy kreacji świata, jak i bohaterów :). No, może jeszcze na tempo. Ale to opisy trzymają moje serducho w garści.
OdpowiedzUsuńTo tak po dłuższym zastanowieniu.
UsuńSkuś się, to naprawdę świetna powieść! Obejrzyj mapę, może cię zachęci. ;)
UsuńBardzo ładna :). // Oglądasz może filmiki o książkach na youtube? Ostatnio było Top 5 Wednesday z mapami. W sensie, booktuberzy pokazywali najładniejsze mapy z książek :). Pewnie by Ci się spodobało ;). // W ogóle mnie kuszą te filmiki, tylko mi trochę odwagi do filmowania brakuje. Chciałabym po angielsku spróbować i się włączyć tam w społeczność, bo jacyś tacy mili się wydają... :)
UsuńWidzę, że Cudzoziemiec w Olondrii nie cieszy się u nas popularnością – szkoda, bo to wciągająca historia. :) Jissavet zasługuje na większe uznanie.
OdpowiedzUsuńHej, nie znam niestety tej pozycji ale dopisałam do mojej "poczekalni" jak mi wpadnie w ręce to chętnie zajrzę do nie.
OdpowiedzUsuń