Postanowiłam, że bohaterką mojej powieści będę ja sama – zapisuje Sylvia ręką Esther – trochę, rzecz jasna, zakamuflowana. Bohaterka miała się nazywać Elaine. Sylvia, Esther, Elaine. Wszystkie te imiona składają się z sześciu liter.
Rosenbergowie umierają
W 1953 roku, kiedy odbywa się egzekucja amerykańskiego małżeństwa oskarżonego o przekazywanie informacji Związkowi Radzieckiemu, dwudziestojednoletnia Sylvia podejmuje pierwszą udokumentowaną próbę samobójczą. Dziesięć lat później wychodzi Szklany klosz, którego przygnębiającą atmosferę tworzy m.in. sprawa Rosenbergów. Przerażona i zafascynowana zarazem, Esther – niczym Sylvia?; łączy je przecież szczególna wrażliwość emocjonalna – mimowolnie utożsamia się ze skazanymi.
Stypendystka umiera
Jotka, redaktorka czasopisma, zarzuca podopiecznej bezczynność. Słowa te przygnębiają Esther, zdolną, lecz zakompleksioną uczennicę. Przygnębiłyby i Sylvię, artystkę-perfekcjonistkę. Obdarzona chwiejnym poczuciem własnej wartości, poetka traktuje odrzucenie każdego wiersza jako osobistą porażkę.
Przyjaciółka umiera
Stypendystka stypendystce wilczycą. Doreen nadaje dziewczynom uwłaczające przezwiska (np. dojarka), Esther natomiast zostawia pijaną przyjaciółkę na korytarzu. Adoratorzy? Tak, co sobotę inny. Konstanty, Sokrates, Attyla... Bohaterka kolekcjonuje mężczyzn o niespotykanych imionach (Sylvia zadowala się Richardem i Peterem).
Córka umiera
Pani Greenwood namawia Esther do wizyty u doktora Gordona, ale wzdycha nad wydanymi pieniędzmi (doktor bierze dwadzieścia pięć dolarów za godzinę). Nie rozumie choroby córki. Częściej szkodzi, niż pomaga: ignoruje strach wywołany pierwszą dawką elektrowstrząsów, bagatelizuje skargi dotyczące bezsenności. Sylvię i Aurelię Plath również rozdziela mur – poetka wcześnie opuszcza dom rodzinny w poszukiwaniu niezależności.
Żona umiera
Zamążpójście oznacza poświęcenie własnej kariery. Pani Willard, choć dawniej była nauczycielką, całymi dniami gotuje, zmywa lub sprząta. A więc przetwory mleczne zamiast wytworów wyobraźni? Esther, świadomej hipokryzji obyczajowej, marzy się miłość bez ślubu. Jej postawa stanowi wyraz niezgody na patriarchalny porządek społeczny. Małżeństwo Sylvii i Teda, zawarte 16 czerwca 1956 roku, wydaje się ucieleśnieniem lęków bohaterki: ponieważ Ted (poeta) nie ma stałego zatrudnienia, Sylvia odkłada pióro i szuka pracy.
Kobieta umiera
Organizatorzy fotografują każdą stypendystkę z przedmiotem symbolizującym jej przyszły zawód. Betsy wybiera kukurydzę, bo chce zostać żoną farmera. Czego pragnie Esther? Możliwości są ograniczone. Albo obejmie posadę właściwą dla kobiet (stenotypistka, nauczycielka), albo założy rodzinę i poświęci się wychowywaniu dzieci. Jeśli zajmie się poezją, to hobbystycznie. Jeśli prozą, to opublikuje romanse (wzorem bogatej Filomeny Guinei).
Artystka umiera
Elaine czeka, aż coś się wydarzy. Esther czeka, aż pojawią się pomysły. Zapisawszy kilka zdań, napotyka problemy. Siedzi przez godzinę i nie dodaje ani jednego słowa. (Podobna niemoc twórcza doskwiera Sylvii). Obawia się wtórności. Zniechęcona niepowodzeniami, postanawia kontynuować powieść dopiero po dalekiej podróży.
Córka umiera
Pani Greenwood namawia Esther do wizyty u doktora Gordona, ale wzdycha nad wydanymi pieniędzmi (doktor bierze dwadzieścia pięć dolarów za godzinę). Nie rozumie choroby córki. Częściej szkodzi, niż pomaga: ignoruje strach wywołany pierwszą dawką elektrowstrząsów, bagatelizuje skargi dotyczące bezsenności. Sylvię i Aurelię Plath również rozdziela mur – poetka wcześnie opuszcza dom rodzinny w poszukiwaniu niezależności.
Żona umiera
Zamążpójście oznacza poświęcenie własnej kariery. Pani Willard, choć dawniej była nauczycielką, całymi dniami gotuje, zmywa lub sprząta. A więc przetwory mleczne zamiast wytworów wyobraźni? Esther, świadomej hipokryzji obyczajowej, marzy się miłość bez ślubu. Jej postawa stanowi wyraz niezgody na patriarchalny porządek społeczny. Małżeństwo Sylvii i Teda, zawarte 16 czerwca 1956 roku, wydaje się ucieleśnieniem lęków bohaterki: ponieważ Ted (poeta) nie ma stałego zatrudnienia, Sylvia odkłada pióro i szuka pracy.
Kobieta umiera
Organizatorzy fotografują każdą stypendystkę z przedmiotem symbolizującym jej przyszły zawód. Betsy wybiera kukurydzę, bo chce zostać żoną farmera. Czego pragnie Esther? Możliwości są ograniczone. Albo obejmie posadę właściwą dla kobiet (stenotypistka, nauczycielka), albo założy rodzinę i poświęci się wychowywaniu dzieci. Jeśli zajmie się poezją, to hobbystycznie. Jeśli prozą, to opublikuje romanse (wzorem bogatej Filomeny Guinei).
Artystka umiera
Elaine czeka, aż coś się wydarzy. Esther czeka, aż pojawią się pomysły. Zapisawszy kilka zdań, napotyka problemy. Siedzi przez godzinę i nie dodaje ani jednego słowa. (Podobna niemoc twórcza doskwiera Sylvii). Obawia się wtórności. Zniechęcona niepowodzeniami, postanawia kontynuować powieść dopiero po dalekiej podróży.
Pacjentka umiera
Esther, przytłoczona nowojorską codziennością, przypomina osobę znajdującą się w oku cyklonu. Stając przed lustrem, widzi zobojętniałą, pomarszczoną twarz. Zaniedbuje obowiązki, unika towarzystwa (nawet zakazane plany Doreen jej nie interesują). Są to – obok bezsenności, obniżonej samooceny, zmęczenia i nawracających myśli samobójczych – objawy poważnej choroby wyniszczającej narratorkę i autorkę.
Esther, przytłoczona nowojorską codziennością, przypomina osobę znajdującą się w oku cyklonu. Stając przed lustrem, widzi zobojętniałą, pomarszczoną twarz. Zaniedbuje obowiązki, unika towarzystwa (nawet zakazane plany Doreen jej nie interesują). Są to – obok bezsenności, obniżonej samooceny, zmęczenia i nawracających myśli samobójczych – objawy poważnej choroby wyniszczającej narratorkę i autorkę.
Samobójczyni umiera
Skoczyć z siódmego piętra? Wziąć matczyny szlafrok i się powiesić? Śladami starożytnych filozofów otworzyć sobie żyły podczas kąpieli? Utopić się jak Virginia Woolf? Esther rozmyśla i żyje (życiem niesprawdzonym), Sylvia umiera (śmiercią wypróbowaną).
Sylvia Plath, Szklany klosz, s. 341, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010
Z uwagi na czas podsumowań i zbliżający się Nowy Rok chciałabym podziękować wszystkim czytelni(cz)kom. Super, że jesteście! :) Niekończących się opowieści, przyjacielskich smoków, niebieskiej kredki, bałwana, który ożyje i zapuka do drzwi – tego wam życzę!
***
Z uwagi na czas podsumowań i zbliżający się Nowy Rok chciałabym podziękować wszystkim czytelni(cz)kom. Super, że jesteście! :) Niekończących się opowieści, przyjacielskich smoków, niebieskiej kredki, bałwana, który ożyje i zapuka do drzwi – tego wam życzę!
Nie słyszałam o tej książce, ale koło tych pierniczków wygląda bardzo zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńUdanego sylwestra!
Ciężka lektura, nie dla wrażliwca takiego jak ja. Życzę Ci wielu ciekawych książek w Nowym Roku! :))
OdpowiedzUsuńKsiążka figuruje na mojej liście do przeczytania, pewnie kiedyś przeczytam:)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że fascynowała mnie postać Sylvi...film z Gwyneth Paltrow, która zagrała Sylvię na długo zapadł mi w pamięci, ale książki, o której piszesz nie znam, dziękuję, że mi przypomniałaś o tej postaci:)
OdpowiedzUsuńKorzystając z okazji życzę Ci wszystkiego naj, naj...w 2015! Pozdrawiam
Bardzo zainteresowałaś mnie tą książką i przeczytałam o niej trochę więcej w internecie... jestem zaintrygowana i zapisuję sobie tytuł!
OdpowiedzUsuńKończysz rok z prawdziwym przytupem... Jestem pod wrażeniem. Wspaniałe połączenie książki i faktów... Życzę Ci nieustających inspiracji w Nowym Roku:)
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie dla mnie, ale Szczęśliwego Nowego Roku! Żeby codziennie chociaż jedna drobniutka rzecz sprawiła, że się uśmiechniesz ;) i żeby to nie były wyłącznie dobre książki (choć ich nie wykluczam ;) ).
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie czytałam jeszcze nic Sylvii Plath, chyba będę musiała to zmienić ;) A Tobie życzę szczęśliwego Nowego Roku i jeszcze więcej ciekawych pozycji :)
OdpowiedzUsuńJak dawno nie czytałam nic o Sylvii Plath! Kiedyś mnie fascynowała...
OdpowiedzUsuńPS. Gdzie ja byłam, że mnie tu u Ciebie nie było? W Nowym Roku muszę to odrobić :)
Pamiętam jak wielkie wrażenie na mnie wywarła ta książka wiele lat temu, kiedy czytałam ją jeszcze w starym wydaniu, wypożyczoną z biblioteki, z małymi literkami i niewygodnym sklejeniem stron... ale nie mogłam jej odłożyć. To powieść, która na długo zapada w pamięć. Bardzo ciekawie opisałaś tę książkę i swoje wrażenia.
OdpowiedzUsuńTekst jak zawsze świetny, czytało mi się go o wiele lepiej, niż samą książkę, która właściwie nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia.
OdpowiedzUsuńKasiu, Sylvia Plath? Chociaż nie, mogłam się spodziewać. Ciekawy tekst.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo zdrowia, byś w pełni mogła poznawać kolejne (nie tylko) literackie (czaso)przestrzenie. Oby nowy rok był inspirujący i rozwijający Twoje zdolności.
Słoneczności!^^'
Luiza
Czytałam. Dziwne na mnie wrażenie zrobiła.
OdpowiedzUsuńU Ciebie jak zawsze ciekawie. Zapisałam sobie tytuł, tak na przyszłość.
OdpowiedzUsuńSylvia Plath jakoś tak krąży wokół mnie, a ja się jej obawiam. Tak czy siak, na ten moment chyba większe wrażenie wywarła na mnie sama twoja recenzja, niż ta książka. Może coś ze mną nie w porządku.
OdpowiedzUsuńSamych udanych lektur w kolejnym roku ci życzę :)
Nooo, Koleżanko! Pięknie napisane (nie, nie zdziwionam) i aż chce się więcej. Smoków i kredki wzajemnie Ci życzę! :)
OdpowiedzUsuńNiezwykła recenzja, niecodzienna i oryginalna i w pewnym sensie niepokojąca.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Tobie również wspaniałych lektur, cudownych wrażeń i stopniowo powiększania biblioteczki. :)
Pozdrawiam ciepło.
Jak zwykle masz dar do wynajdywania ciekawych, nietypowych książek :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękne życzenia i nawzajem życzę niech Nowy Rok przyniesie Ci radość, miłość, pomyślność i spełnienie wszystkich marzeń a gdy się one już spełnia nich dorzuci garść nowych marzeń, bo tylko one nadają życiu sens!
Świetny tekst i zdjęcie. Co do samej książki mam mieszane odczucia, ale dam jej szansę. Życzę Ci na Nowy Rok wielu zaskakujących lektur!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje recenzje i Twój blog to moje odkrycie 2014 roku. Mam nadzieję, że znajdę wiele ciekawych lektur i inspiracji :) Jestem Twoją fanką :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ciekawie napisana recenzja, tak nietypowo. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, jednak zapowiada się interesująco. Rozejrzę się za nią w wolnej chwili. ;)
OdpowiedzUsuńOryginalny tekst. Tę właśnie niebanalność w Twoich działaniach uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już bardzo dawno "Szklany klosz" i zrobiła na mnie duże wrażenie. Do dziś mam do niej duży sentyment.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci wszystkiego dobrego w nowym roku! :)
No to żeś pozytywny tekst wrzuciła na podsumowanie :D Swoją drogą - ciekawa musi być ta książka, aczkolwiek za aż tak realnymi powieściami nie przepadam. Za przyjacielskie smoki serdecznie dziękuję, mam nadzieję, że któregoś dnia, jak Eragon, znajdę tajemniczy kamień-jajo. :D A Nożycorękiego jeszcze nie oglądałam. :)
OdpowiedzUsuńZapisuję tytuł i będę go szukać :)
OdpowiedzUsuńAbsolutny klasyk. Pamiętam, że ta książka zrobiła na mnie spore wrażenie. To jedyna powieść Plath, w Polsce zostały wydane także zbiory jej opowiadań, które polecam równie gorąco co "Szklany klosz".
OdpowiedzUsuńAh, pierniczki! Kocham pierniczki. Nie umiem ich robić, owszem, ale w żadnym wypadku nie przeszkadza mi to w nazywaniu ich moimi ulubionymi ciasteczkami. Tak jak Olaf. Widziałaś "Krainę lodu"? Jeśli nie, to obejrzyj, polecam.
OdpowiedzUsuńDawno mnie tu nie było, a przecież obiecałam Ci, że wrócę. Bo we mnie wierzyłaś i nie chciałam Cię zawieść. Głupio mi trochę, że dopiero teraz odpisuję na Twój post świąteczny. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze - nieco bardziej pozytywnie w przeciwieństwie do literatury jaką na koniec nam podsuwasz?
Zapiszę ją sobie i poczekam na chwilę, gdy nie będę miała już co czytać.
Oryginalnie, ciekawie napisana recenzja :-) Co do książki - chętnie przeczytam, czuję się zaintrygowana. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńŚwietna, ważna książka; krok w mówieniu o literaturze i w moim patrzeniu na nią!
OdpowiedzUsuńDawno u Ciebie nie byłam, paskudna:( The Bell Jar mam przeczytać od dawna i wciąż tego nie zrobiłam. Chyba po prostu nie dopisałam do mojej listy i zapominam. Czas tak zrobić! Mam nadzieję, że się w nowym roku darzy!
OdpowiedzUsuńBardzo obiecująco zapowiada się ta książka.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie życzenia! W styczniu/lutym czyta(ła)m mnóstwo ciekawych książek i niemal zapomniałam o blogu (wybaczcie!). ;)
OdpowiedzUsuńOdpowiadając na pytania: tak, widziałam "Krainę lodu" (dwie pierwsze piosenki, "Frozen Heart" i "Do You Want to Build a Snowman?", najbardziej mi się spodobały). Nie widziałam natomiast "Sylvii" z Gwyneth Paltrow. Powinnam to nadrobić? Zdaje się, że Frieda była przeciwna powstaniu tego filmu.
Z przykrością muszę przyznać, że to zupełnie nie dla mnie. Przynajmniej nie teraz. Czasami tak mam, że mnie na początku całkiem pewne książki odstraszają, a po latach po nie sięgam i jestem zachwycona. Ostatnio tak miałam z "Asystentką Magika" Ann Patchett (tak na marginesie, jedna z moich ulubionych autorek :)).
OdpowiedzUsuńŁaa... dopiero teraz zauważyłam, że już to komentowałam...
UsuńUwielbiam Plath, Szklany Klosz to naprawdę dobra książka :)
OdpowiedzUsuń