Bies by się uśmiał

takich szatanów przecie nie ma

Obietnica jest opowiadaniem w opowiadaniu: narrator relacjonuje spotkanie z drem H., emerytowanym komendantem policji; ten zaś przedstawia historię jednego ze swoich najzdolniejszych komisarzy. Dr H. wie, jak rozbudzić ciekawość słuchającego - najpierw przywozi narratora na niewielką stację benzynową, gdzie pokazuje mu cuchnącego alkoholem starego mężczyznę, siedzącego na ławce i patrzącego przed siebie otępiałym wzrokiem. Następnie długo milczy, swoją opowieść zaczyna dopiero, gdy dojeżdżają do jeziora Walen. 

Główny bohater tej opowieści nazywa się Matthäi. Wystarczy kilka akapitów, by dojść do wniosku, że jest on przede wszystkim personifikacją logiki detektywistycznej. Genialny komisarz stroni od towarzystwa i nie angażuje się w prowadzone sprawy. Żąda, by rzeczywistość zawsze zgadzała się z jego kalkulacjami. Zajęty wyłącznie pracą zawodową, nie ma życia osobistego. Współpracownicy, owszem, doceniają jego umiejętności, ale nie przepadają za tym pozbawionym poczucia humoru mężczyzną.

Sama również nie zaprzyjaźniłabym się z komisarzem. Podejrzewając, że oskarżony może się załamać nerwowo po dwudziestogodzinnym przesłuchaniu, Matthäi nie robi nic, aby temu zapobiec. Nie ma najmniejszych oporów przed uczynieniem małego dziecka przynętą na mordercę. Nigdy też nie odwraca oczu od zmasakrowanego ciała ofiary. Przyrzeka wprawdzie matce zamordowanej dziewczynki, że odnajdzie zabójcę, ale nie składa tej obietnicy na serio. Prowadząc dalej śledztwo, nie postępuje tak ze względów etycznych - jak na geniusza przystało, nie może pozostawić nierozwiązanej sprawy.

W chwili, gdy go poznajemy, Matthäi znajduje się u szczytu kariery, właśnie dostał propozycję zreorganizowania policji w Ammanie. Ostatniego popołudnia przed wylotem do Jordanii otrzymuje zgłoszenie od von Guntena, wędrownego kramarza. Okazuje się, że handlarz znalazł zwłoki dziecka w lesie pod Mägendorfem (niewielka miejscowość koło Zurychu). Ofiarą jest Gretka Moserówna z pobliskiej wsi.

Zatrzymajmy się na chwilę przy Gretce. Dziewczynka była ubrana w czerwoną sukienkę, policjanci zaś podejrzewają zbrodnię na tle seksualnym. Kiedy Matthäi odnosi jej koszyk rodzicom, dowiaduje się od nich, że co środę i co sobotę posyłali córkę do babki z Fehren. Wszystkie te szczegóły przywołują na myśl baśń o Czerwonym Kapturku. 

W Mägendorfie wiadomości szybko się rozchodzą. Wiedząc, że von Gunten był już wcześniej karany za wykroczenie przeciw moralności z czternastolatką, mieszkańcy natychmiast uznają go za winnego. Rozjuszony tłum otacza wóz policyjny, w którym siedzi handlarz. Ludzie zdają sobie sprawę z licznych błędów popełnianych przez lokalne organy śledcze. Mało to morderców chodzących na wolności? Nie, oni na to nie pozwolą, sami zatroszczą się o sprawiedliwość. Dzięki Matthäiemu nie dochodzi do samosądu. Komisarz jako jedyny zachowuje zimną krew. Obiecuje przekazać zebranym handlarza, jeśli udowodnią, że są w stanie wydać sprawiedliwy wyrok.

Brak poszlak i podejrzanych w znacznym stopniu utrudnia śledztwo. Urszula, przyjaciółka Gretki ze szkoły, wyjawia, że dziewczynka spotykała się ostatnio z wielkoludem od jeżyków, uwieczniła go nawet na jednym ze swoich rysunków. Rezultat wybujałej wyobraźni, komentuje tę sprawę nauczycielka. 

Dr H. zarzuca autorom powieści kryminalnych antyrealizm. Złoszczą go nie tyle szczęśliwe zakończenia, w których przestępcy zawsze zostają ukarani, co budowanie akcji na zasadzie logiki. Jak to, wystarczy, że detektyw zna prawidła gry i już może łapać morderców? Dlaczego pisarze nie uwzględniają roli przypadku?

Obietnica to błyskotliwy antykryminał: Dürrenmatt korzysta z motywów typowych dla gatunku kryminalnego w celu ich ośmieszenia. Umieszcza w opowiadaniu - wydawałoby się - wskazówki potrzebne do zidentyfikowania sprawcy, czytelnik jednak nie ma szans na poznanie jego tożsamości przed finałem.

Friedrich Dürrenmatt, Obietnica (znaczący podtytuł - Podzwonne powieści kryminalnej), s. 112, Wydawnictwo Marabut, Gdańsk 1996

10 komentarzy:

  1. Ostatnio ciągle trafiam na parodie kryminałów. Niedawno przeczytałam "Dramat na polowaniu" Czechowa, w niedalekich planach mam "Powrót porucznika Borówki" Škvoreckego, a po Twojej recenzji na pewno nie przejdę obojętnie obok "Obietnicy".

    OdpowiedzUsuń
  2. O! Chcę! W sam raz, zakonotuję gdzieś ;)
    [z cyklu: odkrywcze komentarze]

    Kasjeuszu, czyś ty może czytała "Proces" Kafki? Jeśli tak, bardzo ciekawi mnie twoja opinia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Za każdym razem, kiedy bezproblemowo uda mi się odcyfrować kod weryfikacyjny, czuję się jak jakiś Juliusz Cezar ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdaje mi się, że już gdzieś słyszałam o tej książce i raczej nie jest to nic zaskakującego. Jestem bardzo ciekawa tej "Obietnicy". Muszę poszperać w bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wręcz przeciwnie. Nigdy nie słyszałam żadnej wzmianki o tym autorze, ani o tej książce. Ciągle uświadamiam sobie odwiedzając inne blogi, jakie mam braki w dziedzinie literatury, ile bym chciała jeszcze przeczytać, ile bym chciała wiedzieć...
    Ta pozycja również do takich należy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy11/5/13

    No no no, moja Droga. Fantastyczna - i recenzja, i książka (jak się po recenzji zdaje).
    A że szwajcarskiej literatury jeszcze nie poznałam, to może najwyższy czas.

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  7. O poruczniku Borówce nie słyszałam - postaram się z nim zapoznać. Wiesz, Lirael, nie nazwałabym "Obietnicy" parodią. Nie ma tam komizmu - atmosfera jest ponura, wszędzie tylko mordercy, samobójcy i nieczuli na cierpienie policjanci; nawet najbardziej szanowani członkowie lokalnej społeczności mają sporo za uszami. Myślę, że antykryminał to najlepsze określenie, bo opowiadanie niby wpisuje się w tę poetykę kryminału, ale w ironiczny sposób.

    Kocie! Czy też - Cezarze! Owszem, czytałam "Proces". Podoba mi się zwłaszcza ten niepokojąco absurdalny początek (cały czas pamiętam pierwsze zdanie, to musi o czymś świadczyć). Jeśli chodzi o Kafkę, wolę jednak "Przemianę": wywarła na mnie zdecydowanie większe wrażenie.

    "Obietnicę" można również zobaczyć na ekranie. Historia ma inne zakończenie w wersji filmowej (moim zdaniem gorsze) niż w wersji papierowej.

    Dziękuję za komentarze i zawarte w nich miłe słowa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Kasjeusz
      Też pomyślałam, że użyłam nie najtrafniejszego określenia, bo "parodia" to jednak trochę co innego. Książka Czechowa też wydaje mi się zbliżona do antykryminału. Niedługo o niej napiszę.

      Usuń
  8. muszę się przyjrzeć Obietnicy. wybierając kryminały preferuje te o klasycznej budowie, ale odrobina nowości też mi się przyda.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pomimo, że rzadko czytam takie książki, ta mnie zaciekawiła. : )

    OdpowiedzUsuń