Bies by się uśmiał

nazwałeś mnie kukłą?!

W nocie wydawcy przeczytałam, że Adam Wiśniewski-Snerg należał do miłośników twórczości Kafki i Schulza (autora - przypomnijmy - Traktatu o manekinach). Upodobania literackie pisarza znajdują odzwierciedlenie w kreacji wyalienowanego bohatera próbującego zrozumieć zastaną rzeczywistość oraz w licznych kukłach zasiedlających strony jego powieści. Skoro mowa o (mniej lub bardziej) podobnych twórcach, dodałabym jeszcze Leśmiana i Kantora, którzy również mieli ogromną słabość do wszelkiego rodzaju odmieńców, wariatów i manekinów. 

Zbudziwszy się któregoś dnia, Carlos Ontena dostrzega wokół siebie same atrapy: winogrona są sztuczne, miejsce mleka zajęła biała farba, zamiast jajek - dwie gipsowe kule. Zmiany te jednak nie ograniczają się do zawartości jego lodówki. Kiedy bowiem wsiada do pociągu, z zaskoczeniem zauważa, że cały wagon wypełniają manekiny. Siedzą, stoją, niekiedy nawet rozmawiają. Coraz bardziej zaniepokojony, Carlos postanawia sprawdzić, czy jego bliscy też ulegli tej wstrząsającej przemianie. 

W przypływie zażenowania graniczącego z przerażeniem wyznaje swojemu znajomemu z pracy, że wszędzie widzi dekoracje. Jesteś sztuczny, oskarża Ryana (inwektywa, jakiej nie powstydziłby się niejeden bohater Gombrowicza). Całe ciało masz zbudowane ze sztucznego tworzywa! Ryan, jak łatwo się domyślić, nie jest zachwycony porównaniem do kukły. 

Carlos nie potrafi porozumieć się zarówno z manekinami, jak i z prawdziwymi ludźmi. Jego entuzjastyczny  okrzyk - nareszcie spotkałem prawdziwą kobietę! - skierowany do nieznajomej w pociągu zostaje odebrany jako tani komplement. Mężczyzna zagadnięty na ulicy zarzuca mu pogardę do tłumu ulicznego i natychmiast odchodzi.  

Skąd ja to znam, zadaje sobie pytanie główny bohater, gdzie już widziałem te wszystkie ograne kawałki? W książce dominuje słownictwo związane z filmem. Nieustannie toczy się gra. Metropolia przemieniła się w plan zdjęciowy, bezwolne atrapy odgrywają swoje epizody w tajemniczym scenariuszu. Nadchodzi dzień Montażu Ostatecznego, apostołów natomiast zastąpili łowcy statystów.

Czy manekiny odczuwają ból? Pokonani przez Carlosa sztuczni napastnicy kurczą się z sykiem uchodzącego z nich powietrza. On sam nie rozumie, dlaczego oskarżają go o morderstwo człowieka; przecież to nie ludzi zabija, ale ich kopie - zbudowane z gumy i masy plastycznej.

W scenach przedstawiających symulowanie działalności handlowej i usługowej można dopatrywać się elementów satyry społecznej. Sztuczny profesor, nie rozpoznawszy nazwiska Carlosa i stwierdziwszy u niego brak dyplomów, podstawowej wiedzy oraz naukowej ciekawości, wyrzuca go ze swojego gabinetu.

Powieść obfituje w zapożyczenia biblijne: parafrazy słów Jezusa i reinterpretacje poszczególnych scen z Nowego Testamentu. Przekonawszy się, że jezioro zastąpiła wielka szklana płyta o barwie nieba, Carlos zaczyna po niej spacerować. Dla pijanego wówczas Ryana jest to równoznaczne z chodzeniem po wodzie. Płowy Jack, który nazywa siebie reżyserem świata, czyni cuda. Sprawia - na przykład - że barmanowi odrastają włosy na głowie. Nie należy również zapominać o tytule. Jak wiemy z Ewangelii Łukasza, Jezus został ukrzyżowany pomiędzy dwoma łotrami; jeden z nich okazał skruchę, otrzymując w zamian obietnicę przebywania w raju.

Carlos nie ma szczęścia do kobiet: Linda go zdradza, Muriel pozostaje nieosiągalna, nocna znajoma zaś - sztuczna. Pozostańmy jednak na chwilę przy Lindzie. Scena, w której dochodzi do perwersyjnej zdrady z manekinem, przywołała mi na myśl Pannę Annę napisaną przez wspomnianego już Leśmiana. Bohaterka tego wiersza spędza noce z kukłą, wielbi sztywny kark, nieugiętość dłoni, natarczywość martwych warg

Na koniec chciałabym zwrócić uwagę na autora ilustracji znajdującej się na okładce. Jest nim Beksiński, autor imponujących, nierzadko wzbudzających niepokój obrazów. Zapraszam do zapoznania się z jego twórczością, chociażby tutaj

Adam Wiśniewski-Snerg, Według łotra, s. 175, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2005

4 komentarze:

  1. Anonimowy27/4/13

    Świetny tekst!
    Autor zainteresował mnie już wcześniej, a i czytałam recenzje kilku jego książek na innym blogu, więc kiedyś, kiedyś, kiedyś przeczytam. Mam nadzieję.

    Pozdrawiam ciepło^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka porażająca, zrobiła na mnie duże wrażenie.
    Ja też czytałam dużo dobrego o Wiśniewskim-Snergu, a Twoja ciekawa recenzja upewnia mnie w przekonaniu, że to nie był przesadny entuzjazm.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam, że tego akurat nie czytałam (autora znam jedynie z paru opowiadań w Fantastyce), choć od dawna chcę nadrobić zaległości. Notabene, autor jest bardzo ceniony w Niemczech, choć może troszkę zapomniany. Zaś obrazy Beksińskiego bardzo na mnie działają, to jest dokładnie ten rodzaj wrażliwości, który do mnie przemawia najmocniej.

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę, obie natrafiłyśmy na mleko. W moim natrafieniu pachniało krową, a w twoim - białą farbą. ;)
    Pięknie, że Schulz i Kafka, i nawet Leśmian. Że garść kontekstów biblijnych. A Ty bardzo słusznie wywęszyłaś jeszcze Gombrowicza. To chyba rzeczywiście smaczny literacki kąsek. Tylko mój skołatany umysł, spragniony prostych receptur, nie da rady wybrać takiego menu. Przynajmniej nie dziś. Zapamiętam tylko nazwisko.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń