Myślisz, że Persefona nie odkryła podstępu? Przyjęła owoc, blada i drżąca – i niewinna? Pod ziemią okrucieństwa wydają się równie potworne, co fascynujące. Jęki zagłuszają matczyny głos, a cienie trzymają mocniej niż ludzkie dłonie. Wracając na powierzchnię, Persefona nie zapomina: „śmierć jest matką piękna”[1]. Kwiaty nie zachwycałyby, gdyby nie więdły. Tragedii nie da się uniknąć, inaczej nie byłaby tragedią. Ikar wie, czym grozi nieposłuszeństwo. Leci wyżej, chce więcej: mieć, czuć, przeżyć. Upada; żeglarze dostrzegą jedynie niezgrabne ptaszysko. Upada, bo tego wymaga mit.
Dramatis personae: Henry, dziwaczny, nieobliczalny geniusz (Holmes, twierdzą przyjaciele), Bunny, gadatliwy żartowniś, zamawiający najdroższe dania i czekający, aż inni uregulują rachunek, Francis, rudowłosy książę, który nie płaci mandatów, Charles i Camilla, bliźnięta o twarzach flamandzkich aniołów, on – gładkolicy Apollo, ona – Artemida niosąca zgubę lekkomyślnym Akteonom, wreszcie Richard, narrator. Połączyła ich starożytna greka i zbrodnia.
Richard odtwarza (i/lub stwarza; obrazy uległy przecież zniekształceniu, „wielokrotne projekcje przesyciły wspomnienie poczuciem zagrożenia nieobecnym w oryginale”[2]) wydarzenia związane ze śmiercią Bunny'ego, wyznaje prawdę. Czy można zaufać notorycznemu kłamcy, zwłaszcza jeśli nie wi(e)dział on wszystkiego? Komuś, kto podziwia bohaterów własnej historii?
Mordercy, choć wyręczyli Atropos, nie uważają się za złych ludzi. Zabójstwo okazuje się złożonym czynem: bestialstwem albo dziełem sztuki, nieszczęśliwym wypadkiem albo zaplanowanym przestępstwem. Odzwierciedleniem zdumiewających losów Klaudiusza. Redystrybucją materii (zdaniem Henry'ego). Rezultatem nawarstwiających się krzywd i upokorzeń.
Zbrodnia, nawet nieujawniona, rzuca cień na sprawcę. Wątpliwości nie znikają pod szklanką whisky. Richard unika psów. Bystry, acz przesądny Henry, nieludzko opanowany podczas poszukiwań, obawia się kasandrycznych proroctw. Bogowie, zdawałoby się, nie interweniują (walczą jedynie u boku herosów). „Pająk niepokoju”[3] przebiega po plecach, kiedy Bunny opowiada dowcipy o skazańcach, a Francis rozciąga usta w lisim uśmiechu. Wysłuchawszy zagadkowych szeptów, obietnic Morrowa i wieczornych westchnień, nabiera się przekonania, że zaraz stanie się coś nieodwracalnego, zbyt strasznego, by to rozważać.
Zbrodnia, nawet nieujawniona, rzuca cień na sprawcę. Wątpliwości nie znikają pod szklanką whisky. Richard unika psów. Bystry, acz przesądny Henry, nieludzko opanowany podczas poszukiwań, obawia się kasandrycznych proroctw. Bogowie, zdawałoby się, nie interweniują (walczą jedynie u boku herosów). „Pająk niepokoju”[3] przebiega po plecach, kiedy Bunny opowiada dowcipy o skazańcach, a Francis rozciąga usta w lisim uśmiechu. Wysłuchawszy zagadkowych szeptów, obietnic Morrowa i wieczornych westchnień, nabiera się przekonania, że zaraz stanie się coś nieodwracalnego, zbyt strasznego, by to rozważać.
Ci pierwsi, owładnięci wizją dionizyjskiego szału, zamierzają doświadczyć takiej ekstazy, zażywają więc narkotyki i niewielkie dawki trucizny. Przywdziewają chitony, a potem się upijają, śpiewając greckie hymny. Urządzają bachanalia: gwałtowne, wstrząsające, niewyobrażalne, „triumf barbarzyństwa nad rozumem”[4].
Richarda męczy długotrwała bezsenność, wskutek czego opisywana przezeń rzeczywistość przypomina sen. Akademiki unoszą się wśród mgieł, przechodnie nie są już ludźmi, lecz zjawami – Francis spowity kłębami papierosowego dymu, Camilla otoczona aureolą jasnych włosów. Makabryczne wizje, jakich nie powstydziłby się Poe, dezorientują. Bohaterowie chodzą po lasach i wąwozach, odwiedzają tajemnicze, odludne miejsca, zastygłe w bezruchu, i pradawne krainy, niedostępne zwykłym śmiertelnikom. Bliźnięta spacerują między osiemnastowiecznymi nagrobkami. Henry'emu marzą się dzikie, górzyste rejony, ruiny lub przeklęte miasta (jego mieszkanie wygląda upiornie: puste pokoje i lampy naftowe na parapetach).
Losem rządzą przypadek i przeznaczenie. Trzy kruki latają wokół rozpołowionego drzewa (zła wróżba?). Osa ginie przygnieciona modlitewnikiem (nieistotny szczegół?). Richard wybiera Hampden College, bo podoba mu się broszurka reklamowa. Bohaterowie spotykają się u Francisa, oglądani przez zmarłych przodków, pasażerów Titanica. Kolacje, wzorem wszystkich przyjęć na tonących statkach, kończą się spektakularną katastrofą. Orkiestra gra, podczas gdy pasażerowie się topią; niedopałki znikają w pajęczynach złotych włosów.
Karetka odjeżdża, odsłaniając but, znoszoną tenisówkę – żaden artysta nie wymyśliłby doskonalszej kompozycji! Nie milczałby tak intrygująco i nie krwawiłby tak malowniczo! Owszem, czyny okrutne, niewytłumaczalne budzą grozę, ale bywają również pasjonujące. Twarz Morrowa obserwującego poszukiwania zaginionego studenta wyraża zachwyt, nie troskę.
Donna Tartt, Tajemna historia, z angielskiego przełożył Jerzy Kozłowski, s. 608, Znak, Kraków 2015
[1] Tamże, s. 51. Por. Wallace Stevens.
[2] Tamże, s. 304.
[3] Tamże, s. 350.
[4] Tamże, s. 52.
[1] Tamże, s. 51. Por. Wallace Stevens.
[2] Tamże, s. 304.
[3] Tamże, s. 350.
[4] Tamże, s. 52.
Mam zamiar poznać twórczość tej pisarki, może zacznę od tej książki.
OdpowiedzUsuńTo musi być świetna lektura. Z przyjemnością ją poznam, bo już sama okładka robi na mnie wrażenie ;)
OdpowiedzUsuńTak, okładka jest świetna! :)
UsuńKsiążki nie znam, ale Twoja recenzja jest tak wciągająca, że chciałoby czytać się dalej ;))
OdpowiedzUsuńNie mogłam się powstrzymać i kupiłam kilka dni temu "Tajemną historię" - teraz spokojnie (albo niespokojnie, kto wie?) na mnie czeka.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie arcyciekawie, że, jak na Titanicu, nie będzie jeńców i happy endu, ale... mam też obawy, bo czytelnicze nadzieje i oczekiwania, tak rozbudzone, mogą nie wytrzymać próby prozy. We'll see.
Bez obaw, w powieściach inspirowanych tragedią grecką nie ma szczęśliwych zakończeń. ;)
UsuńI całe szczęście. :)
UsuńMasz niesamowity talent do pisania tekstów intrygujących i tajemniczych. A może to ta książka tak wpływa na odbiorcę? jestem jej bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuń"Artemida niosąca zgubę lekkomyślnym"
OdpowiedzUsuńCzy to ja? :D
Brzmi całkiem ciekawie
Przyznaj się: ukarałaś już jakiegoś Akteona? ;)
UsuńIntrygujące. Z Donną Tartt zamierzam się kiedyś zapoznać, ale chyba dopiero wtedy, kiedy uda mi się ją upolować w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńJak uroczo kontrastują te bezowe duszki z tym, co napisałaś ;)
Przerażające zdjęcia mi nie wychodzą, nawet z dynią. ;)
UsuńBrzmi fantastycznie, chociaż podejrzewam, że Twoje recenzje nawet z etykietki szamponu uczyniłyby coś interesującego. Niemniej chętnie bym przeczytała tę książkę. Ma niesamowity, nieco zamglony klimat (przynajmniej tak wywnioskowałam), a pozytywna opinia Twoja i wielu innych osób, jak wynika z wykonanego przeze mnie riserczu, tylko jeszcze bardziej zachęca. Skoro to taki dobry debiut tej pani, to chyba muszę jej się bliżej przyjrzeć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Tak, dni są mgliste, granice nieostre, a oczy Henry'ego po zdjęciu okularów – obce, zamglone. ;)
UsuńUłooo :D
OdpowiedzUsuńCzemu by i nie :D
Chciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tej książce, chyba się skuszę :D /A.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, aż do tej pory. Dzięki tobie mam chęć dorwać tę książce. Mam nieodpartą chęć zagłębić się w tajemnicze oraz jak to powiedziała Aivalar- zamglone losy bohaterów :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/
Po takiej recenzji nie pozostaje mi nic innego jak tylko zapoznać się z książką! :D
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad spróbowaniem którejś z książek tej Autorki właśnie...
OdpowiedzUsuńPotrafisz zaintrygować czytelnika. A w dodatku piszesz w nieszablonowy sposób.
OdpowiedzUsuńZostanę u Ciebie na dłużej.
Książka bardzo ciekawa:)
OdpowiedzUsuńZaczynam Cię obserwować i zapraszam do mnie:)
Recenzjonistycznie
No Longer Nightmare
Wooow, świetna recenzja, czemu mnie tu wcześniej nie było? Chyba nawet najbardziej bezwartościowa książka w Twoich słowach wypadłaby intrygująco x.X
OdpowiedzUsuńDonna Tartt to naprawdę autorka, do której powieści z chęcią bym się przymierzyła. Może się nie zachwycę, ale... warto spróbować ^^
Zapraszam do mnie!
Naprawdę za każdym razem jestem pod wrażeniem, jak udaje Ci się wyłapać z tyle istotnych szczegółów, jak potem doskonale oddajesz z ich pomocą klimat opisywanej książki... Wiesz już, że mnie "Tajemna historia" też bardzo się podobała... ;) Ale faktycznie, nie napisałam u mnie w ogóle o kwestii wiarygodności Richarda, a to przecież bardzo ciekawe... W końcu on jest tak zafascynowany całą grupą, że daje się wplątać w morderstwo... Nie wiemy, w jakim stopniu został zmanipulowany, a to stawia też pod znakiem zapytania wszystkie pozostałe sylwetki bohaterów...
OdpowiedzUsuńTajemne historie nigdy nie wychodzą na jaw. ;) Może Henry ubarwił swoją relację, by Richard mu zaufał? Może Richard błędnie interpretuje zachowanie nowych przyjaciół? Camilla milczy (jej udział w pierwszym zabójstwie jest niejasny), a Francis za każdym razem pamięta coś innego.
UsuńMuszę znaleźć jakąś książkę autorki. Jestem bardzo ciekawa, co kryją jej dzieła.
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo intrygująco, więc chyba sama się zdecyduję ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks
Bardzo lubię starożytną Grecję, więc z przyjemnością przeczytam książkę, która do niej nawiązuje :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie prowadzony blog! Będę częściej zaglądała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Książkomania
No po takiej recenzji to koniecznie muszę zapoznać się z twórczością autorki. Uwielbiam nawiązania do starożytnych czasów.
OdpowiedzUsuńKurcze, masz talent, no. Czyta się to cudownie :)
Pozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Czuję się zafascynowana. Lubię odkrywać historię na nowo.
OdpowiedzUsuńGdy czytam Twoje recenzje czasami zastanawiam się czy to książki o których piszesz są naprawdę tak dobre czy to po prostu Twoje umiejętności z niczego robią coś?
OdpowiedzUsuńhttp://mocnosubiektywna.blog.pl
Muszę przyznać, że nie do końca ogarniam treść tej książki... Trochę kojarzy mi się z opasłymi "Księgami Jakubowymi", które owszem, są doceniane przez krytyków, ale podobno bardzo ciężko się je czyta. Nie wiem, czy to trafne skojarzenie, ale takie porównanie mi się nasunęło po przeczytaniu Twojej recenzji. Mimo to chętnie zmierzyłabym się z "Tajemną historią". Wydaje mi się, że naprawdę warto poznać twórczość Donny Tartt:-)
OdpowiedzUsuńNie, to po prostu wciągająca powieść. ;) (U Tokarczuk też nie ma żadnych supłów składniowych, dobrze się ją czyta).
UsuńTwoje recenzje przeważnie są intrygujące i niepokojące, człowiek chce od razu zmierzyć się z książką:)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwościa czekam na dzień, w którym będe mogła przeczytać Twoją recenzję na temat czegoś co jest mi choć nieco nbliższe niż "pierwsze na oczy widzę" :). Przy "pająku niepokoju" wzdrygnęłam się i do tej pory drapię po plecach sprawdzając czy nic włochatego i ośmionożnego na nich nie siedzi. Brrr.
OdpowiedzUsuńŁadnie, ładnie. Świetna powieść i świetna recenzja. Czytałem w oryginale parę lat temu i byłem na równi zachwycony i przerażony. Wydaje mi się, że recenzja bardzo dobrze oddaje oba uczucia.
OdpowiedzUsuńO jejku... przez Ciebie naprawdę się wkręciłem. Suuper książka. Chyba sprezentuję ją sobie pod choinkę. Mój drogi Kasjeuszu, cóż więcej mogę rzec? Wiesz, że twoje recenzje kocham i marzę, żeby kiedyś pisać ta dobrze jak ty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie na recenzję "Francuskiego Szyku!" i konkurs, gdzie będzie on do wygrania!
http://gabriel-data.blogspot.com/
Jak to piękne zwracać uwagę na szczegóły (wcale niekoniecznie mało znaczące) i tak zgrabnie ubierać je w słowa ;-) Książkę w planach mam, ale trochę odległych ;-)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - dlaczego dopiero teraz odkryłam Twojego bloga?! Zdecydowanie zgadzam się z jednym z wcześniejszych komentarzy, że nawet z etykiety szamponu uczyniłabyś coś tak interesującego, że nie sposób byłoby przejść obok recenzowanego produktu obojętnie - zresztą podobnie najprawdopodobniej będzie z Tajemną historią, o której słyszałam przy okazji Szczygła tej autorki. Żadnego z tytułów jeszcze nie czytałam, ale oba kuszą mnie już od dłuższego czasu (i chyba skończy się jak zwykle, czyli tragicznie. A mówią, że nie kopie się leżącego... Ktoś powinien się zainteresować niehumanitarnym traktowaniem mojego portfela.)
OdpowiedzUsuńKażdy komentarz przywołuje uśmiech na moją twarz – dziękuję! :)
OdpowiedzUsuń