Bies by się uśmiał

Ewy igrające z wężem

Gentilly, 1266. Zbliża się noc świętojańska. W domu Mateusza Leclerca trwa wielka krzątanina – dziewczęta zbierają maliny i poziomki, a starsi chłopcy gromadzą chrust na wieczorne ognisko. Kiedy przygotowania dobiegną końca, wszyscy udadzą się na procesję. Tam, zgromadzeni wokół gospodarza, odśpiewają Te Deum. Młodzi będą tańczyć, śmiejąc się i skacząc przez płomienie. Zanim odejdą, jeden z domowników zabierze zwęglone kawałki drewna, aby chroniły rodzinę przed pożarem.

Sobótka to niezwykłe święto. Letnie przesilenie nadaje ziemi tajemną moc, pozwala nawet zobaczyć przyszłość. Panny zatem zbierają piołun. Jeśli się włoży kilka liści pod poduszkę, we śnie pojawi się twarz ukochanego i/lub męża. Tak, na Jana się okaże, co nam rok da w darze.


Marynia Leclerc (córka Matyldy i Szczepana Brunelów, których pamiętamy z Sekretów kobiet złotnika) zastanawia się nad powtórnym małżeństwem. Mimo nalegań kochanka nie podejmuje pochopnej decyzji, życie nauczyło ją ostrożności. Owszem, Kosma posiada ogromny majątek, ale czy dzieci zaakceptują ojczyma? Ponadto, wdowieństwo wiąże się z pewną swobodą. Co, jeśli po ślubie Kosma zażąda, żeby została w domu? Za nic w świecie nie porzuciłaby pracowni iluminatorskiej!

Bourin poświęca dużo miejsca na opis matczynej miłości. Widzimy, jak Marynia próbuje utrzymać równowagę między życiem matki i kobiety. Nie bagatelizuje dziecięcych smutków, nie kpi z zauroczenia, jakiemu ulega mała Oda. Pełna życzliwości, czułą litanią spieszczeń („moja perełko, mój kwiatuszku, moja sikorko”) łagodzi wszelkie zmartwienia. A zmartwień jest mnóstwo. Oda, spędzająca całe godziny na wymyślaniu niestworzonych historii i z ukrycia śledząca poczynania dorosłych, oraz Wiwien, ruchliwy, jakby go pchły oblazły, mimowolnie przysparzają matce kłopotów.

Marynia i Kosma, osiemnastoletni Dżamel gotów przysięgać na święte relikwie, bliźniaczki zabawiające się kosztem znajdowanych bez trudu adoratorów – można by pomyśleć, że nastała tu jakaś miłosna epidemia. Autorka z właściwą sobie wnikliwością odmalowuje rozmaite uczucia. Florina i Filip utknęli w rolach czułych małżonków narzuconych przez bolesną przeszłość, Agnieszkę i Tomasza natomiast połączyła namiętność.

Winą za sercowe rozterki należy obarczyć poezję truwerów albo opowieści pochodzące z Bretanii. Burzliwe dzieje Agnieszki i Tomasza (narratorka porównuje ich do Tristana i Izoldy Jasnowłosej) przypominają średniowieczne poematy miłosne. Uratowawszy dziewczynę przed trującym jadem żmii, Tomasz natychmiast postanawia się z nią ożenić. Niestety, prawo kościelne zakazuje związków między kuzynami, rodzice więc zamierzają za wszelką cenę rozdzielić zakochanych. Komentarze krewnych, podobnie jak portrety opryszków o rysach twarzy godnych Lancelota, stanowią subtelną krytykę popularnych wówczas romansów dworskich.

Podążając śladami młodej pary, trafiamy na Cmentarz Niewiniątek, gdzie nędzarze, włóczędzy i przestępcy szukają azylu (mało tam prawdziwych niewiniątek).[1] Wśród innych miejsc odwiedzanych przez bohaterów znajdują się sklep galanteryjny Kosmy (pełen m.in. wstążek, rękawiczek, przypraw, instrumentów muzycznych, piłek, lalek) i jego okazały dom na ulicy Troussevache, umieszczony w samym sercu lasu de Laye dwór myśliwski przekształcony w kryjówkę bandytów, a także Grand Châtelet, siedziba prewota.

Na miłości świat się nie kończy. Powieść obfituje w dramatyczne wydarzenia i nagłe zwroty akcji. Czytelników czekają groźne starcia z bandą złoczyńców, tajemnicze zniknięcia, porwanie, szantaż, królewskie krucjaty (ci, którzy zapoznali się z Sekretami kobiet złotnika, z pewnością zauważą powtarzające się wątki). Kiedy spodziewamy się chwili wytchnienia, stajenny przybiega z informacją o trupie wyłowionym przy młynie.

Skrupulatność, z jaką Bourin przybliża nam trzynastowieczne życie codzienne, nie ulega zmianie. Autorka zwraca uwagę nie tylko na stroje czy posiłki, ale i na kremy przeciwzmarszczkowe (np. z wosku, spermacetu i oliwy ze słodkich migdałów). W kolejnych rozdziałach poznajemy – wraz z ciekawskim Wiwienem – obowiązki rymarza bądź wysłuchujemy cennych rad Maryni pracującej nad ilustracją manuskryptu.

Nie brakuje tutaj wyrazistych bohaterek. Pustelnica Enida, od dziesięciu lat zamknięta w maleńkiej celi, nigdy nie traci dobrego humoru. Mieszkańcy przychodzą do niej po radę i przynoszą dary w zamian za modlitwę. Bertrada, matka sześciorga nieślubnych dzieci, również zachwyca pogodą ducha. Co więcej, podkreślona zostaje solidarność kobieca. Między dziewczętami rodzą się długotrwałe przyjaźnie, niezakłócane błahymi sporami o nieosiągalny obiekt westchnień. Marynia, objąwszy pieczę nad pracownią iluminatorską, zwalnia starego czeladnika i przyjmuje Katelinę.

Nie wszystkie spotkania należą do przyjemnych; autorka, niestety, nie ustrzegła się stereotypów. Z przykrością czytałam, jak związany Tomasz odrzuca zaloty swojego oprawcy, Jocerana. Człowieka zastąpiła karykatura: Joceran grucha, nie mówi, stroi się, nie ubiera (narratorka określa go mianem lalusia), opada z wdziękiem na krzesło, nie siada. To oszust, ale zaskakująco naiwny, zbój, ale nieskory do walki. Tylko jedno mu w głowie.

Przedstawiciele najstarszego pokolenia oddają się rozważaniom filozoficznym. Jest czas siewu i czas żniw, czas zabawy i czas medytacji, powiada Mateusz (w Gentilly, gdzie rytm życia wyznaczają pory roku, nie sposób uniknąć podobnych porównań, po zimie przychodzi wiosna, potem lato i opowieść się powtarza). Człowiek zbiera to, co zasiał. On albo jego bliscy, tajemnice krewnych bowiem burzą spokój całej rodziny.

Niełatwo się starzeć. Szarlota coraz częściej odczuwa zmęczenie i rozgoryczenie na widok młodych par. Chciałaby znów mieć szesnaście lat, umówić się z chłopcem i kazać mu czekać, i wiedzieć, że ma się tyle innych wieczorów przed sobą. Zaraz jednak porzuca te niewesołe myśli, pacjentka czeka. Działalność medyczki pozwala pisarce na kontynuację przemyśleń dotyczących cierpienia niewinnych. Nie ma żywotów doskonałych – dochodzi do wniosku Szarlota, z szacunkiem zamykając oczy zmarłym – ludzka niedoskonałość jest nieunikniona.

Jeanne Bourin, Burzliwe lato, s.371, Noir sur blanc, Warszawa 2014

[1] Po dodatkowe informacje zajrzyjcie do Huizingi: „Obok kostnic znajdowały się kramy, a pod arkadami gromadziły się kobiety lekkich obyczajów. Obok kościoła nie brakowało nawet zamurowanej pustelnicy. Czasem jakiś mnich z zakonu żebrzącego wygłaszał kazanie na tym osobliwym miejscu, które już samo było niejako kazaniem w średniowiecznym stylu. (...) Urządzano tam nawet festyny. Do tego więc stopnia to, co wzbudzało grozę, stało się rzeczą codzienną!” (zob. J. Huizinga, Jesień średniowiecza, PIW, Warszawa 1992, s. 181).

37 komentarzy:

  1. Wyraziste bohaterki mnie przekonują, pomimo obecności stereotypów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Często czytam powieści historyczne, będę miała tą na uwadze:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś idealnego dla mnie.
    Masz niesamowity styl pisania!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, ale po twojej recenzji wnioskuje, że warto zwrócić na nią większą uwagę, co też nie omieszkam zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak wiele w jednym woluminie... czuję, że mogłaby mi się spodobać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na pewno byłabym dumna z siebie gdybym przeczytała tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś zachwyciłaś mnie recenzją książki"Sekrety kobiet złotnika", a teraz recenzją "Burzliwego lata". Bardzo chciałabym przeczytać obie powieści. Ten trzynastowieczny klimat,wyraziste postacie, a w dodatku nagłe zwroty akcji, wszystko to cenię w książkach:)
    Pozdrawiam:):)

    OdpowiedzUsuń
  8. Może to będzie nudne, ale napiszę to ponownie: piszesz świetne recenzje i naprawdę wybierasz same perełki! Na książkę mam wielką chęć, lubię takie klimaty i bardzo sobie cenię wyrazistych bohaterów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapisuję na listę książek, które muszę przeczytać, świetna recenzja! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy23/7/14

    O jak ja bardzo tego nie znam, o jak ja bardzo chcę poznać.
    (i poprzednią część też!)

    OdpowiedzUsuń
  11. Krem przeciwzmarszczkowy z oliwy ze słodkich migdałów? Mam takie coś w domu. Chyba spróbuję:)
    Mam nadzieję, że książka wpadnie kiedyś w moje ręce i znajdę w niej jeszcze więcej ciekawostek.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy23/7/14

    Na tle tego drzewka książka prezentuje się super :D Kolory wyostrzone, bardzo fajnie to wygląda. Nie wiem kiedy ostatnio czytałam jakąś książkę w której byłby poruszony wątek miłosny. Na tę skuszę się, ale muszę poznać poprzednie powieści tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, zawsze się zastanawiam, gdzie zrobić kolejne zdjęcie, obfotografowałam już chyba wszystkie kwiaty/krzewy/drzewa w ogrodzie. ;)

      Usuń
  13. Widzę, że książka z wyższej półki, ale nie jestem pewna, czy to coś dla mnie. Jeszcze zobaczę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zdecydowanie muszę się zapoznać z tą serią :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Skoro bohaterka pracuje w pracowni iluminatorskiej muszę sięgnąć po tę książkę! Koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  16. hmmm... zaintrygowałaś mnie!muszę sprawdzić na własne ,,oczy''

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetnie napisany tekst! Ale po co ja Ci to mówię, skoro Ty już to wiesz :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jakoś przegapiłam twoje nowe posty, zaraz ponadrabiam. A co do tego: bardzo ładna okładka, natomiast jakoś mi się zdaje, że książka nie do końca by mi się podobała. Tak mi podpowiada instynkt czytelniczy, ale nie potrafię powiedzieć, czemu ;)
    Ostatnio przeczytałam "Wszystko dla pań" Zoli i zrobiło mi się przykro, że teraz ciężko trafić na książkę z takimi kunsztownymi, długimi i fascynującymi partiami opisowymi. To taka luźna refleksja bez związku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciąg dalszy luźnych refleksji:
      Nie wiem, czy robię się marudna, czy słusznie zwracam na to uwagę, ale rozbudowane opisy chyba mi nie wystarczają. Jak nie ma ciekawych bohaterek, całość traci na znaczeniu. Nawet fabułę stawiam na drugim miejscu. Może i mniej teraz opisów, bohaterek za to coraz więcej, nie wypada mi więc narzekać. ;)

      Usuń
    2. Właśnie zauważyłam, że w recenzjach często (a może nawet: zawsze, ale nie odważę się na insynuowanie, jakobym znała twojego bloga lepiej niż własnego ^^) zwracasz uwagę na obecność wyrazistych bohaterek, mam nawet wrażenie, że to dla ciebie jeden z wyróżników dobrej książki. Tu się trochę rozmijamy, bo ja poluję przede wszystkim na nietypowy styl i oryginalną wyobraźnię u pisarza (a przynajmniej tak mi się teraz zdaje). Fascynuje mnie, ile możliwości dają książki i jak odmiennie ludzie je czytają, jest to w pewien sposób piękne.

      Usuń
  19. Śliczna okładka. Książka bardzo mnie zainteresowała choć nigdy o niej nie słyszałam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Świadomie nie sięgnęłabym po tę książkę. Ale Twój opis mnie bardzo zainteresował.

    OdpowiedzUsuń
  21. Książka nie w moim klimacie, raczej by mi się nie spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ksiązce nie mówię nie, bo jak znajdę, z chęcią się zapoznam. :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Widzę, że sporo tracę nie znając jeszcze obydwu części.

    OdpowiedzUsuń
  24. Anonimowy25/7/14

    Twoje teksty coraz lepsze. Super!
    Podczytuję nadal.

    Słoneczności!^^

    OdpowiedzUsuń
  25. Z książką chętnie się zapoznam, mam wrażenie że to coś dla mnie. Muszę też powiedzieć ze bardzo podoba mi się jak piszesz, mam nadzieję że kiedyś będę chociaż w połowie tak dobra :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Jakie mało spotykane książki u Ciebie. O tej nie słyszałam do tej pory, ale widzę że warto zwrócić na nią uwagę. Tak, nie ma doskonałych żyć.

    OdpowiedzUsuń
  27. Piszesz w taki sposób, że jakakolwiek by to nie była książka i tak czułabym wielką potrzebę przeczytania jej :) Chciałabym obiecać Tobie i sobie, że przeczytam, ale mogę jedynie powiedzieć, że zanotuje tytuł. Z każdą kolejną zapisaną pozycją, wydłuża się droga do kolejnych książek. I jak tu żyć? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja lista książek do przeczytania/zdobycia też się wydłuża i wydłuża - a wszystko przez blogosferę książkową! ;)

      Usuń
  28. Ciekawie opisałaś książkę, myślę, że chociaż rzadko sięgam po powieści, tę mogłabym przeczytać. Dużo interesujących szczegółów o życiu w XIII wieku i emocje - to dla mnie plus :-)

    OdpowiedzUsuń
  29. Czuję się żywo zainteresowana ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  30. Zachęciłaś mnie. Jestem pod wrażeniem Twojego tekstu:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Dziękuję wszystkim czytającym i komentującym! I komplementującym, rzecz jasna. ;) Mam nadzieję, że nie będziecie zawiedzeni, kiedy/jeśli przeczytacie "Burzliwe lato". :)

    OdpowiedzUsuń
  32. O rety! Ja to muszę absolutnie przeczytać! Nie wiem jakim cudem, ale zupełnie nie wiedziałam o istnieniu tej książki! A Twój tekst o niej jest świetny! Zaczynam polowanie :D Musze to mieć! Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  33. Wczoraj byłam w bibliotece.
    Chciałam "Mroki" i "Zezowaty duet" Borszewicza - nie było.
    Chciałam "Boże inwazje" - biografię mojego ulubionego Dicka - nie było.
    No to poprosiłam o moją kochaną Jeanette Winterson i jej nowszą książkę pt. "Po co ci szczęście, jeśli możesz być normalna?" - nie mają.

    W końcu wypożyczyłam kilka książek Wydawnictwa GWP i na tym skończyła się przygoda z beletrystyką, bo nic nie ma!

    Książki, o której piszesz też pewnie nie ma, ale zobaczę. Jutro, bo dziś pracują do szesnastej, a to dla mnie środek nocy. ;-0)

    P o z d r a w i a m.

    OdpowiedzUsuń