Z czym wam się kojarzy odgłos silnika? Bohaterce Lata to łagodne dudnienie przypomina pracę serca: kiedy łódź się oddala, uderzenia pulsu tętnią coraz dalej i dalej, nigdy jednak nie cichną.
Jansson opowiada, jak stara kobieta i dziewczynka imieniem Sophia spędzają czas na małej wyspie. Siedzą, nasłuchując ptaków w zaroślach, a potem się kąpią i zbierają kości na brzegu. Czasem grają w karty (obie bezwstydnie szachrują). Nocami natomiast, rozstawiwszy namiot, wpełzają do środka i rozmawiają o wszystkim. Dopiero razem stanowią całość: babka uczy wnuczkę zapomnianych piosenek i opowiada, jak było dawniej, kiedy zaś o czymś zapomina, Sophia (d)opowiada, jak jest teraz.
Babka zna się na wychowywaniu dzieci. Nie krzyczy, dostrzegłszy dziewczynkę wdrapującą się na znak nawigacyjny, od czasu do czasu pozwala jej na coś zakazanego przez tatę (ale nie na wszystko, bo jak tu ufać komuś, kto na wszystko pozwala?). Nie poucza - zamiast tego wymyśla historie. Przedstawia różne wersje wydarzeń dotyczących zabawy na przystani, na którą obie nie zostały zaproszone: może to wcale nie była zabawa, może ci ludzie chcieli sprzedać tacie spirytus? Albo dali mu coś na spanie, by zapomniał o swojej rodzinie. Co, jeśli już nigdy się nie obudzi?
Trzeba opowiadać porządnie, dzieci nie uwierzą we wszystko. Spacerując pewnego dnia po plaży, bohaterki znajdują martwą kaczkę. Jak umarła? Z miłości, stwierdza babka. Zobaczywszy, jak jej wybranka odlatuje z inną kaczką, postanowiła się utopić. Na prośbę Sophii historia ulega zmianie: kaczka, zajęta śpiewaniem, uderzyła w skałę. No i stało się, zginęła w chwili, gdy była szczęśliwa.
Świat Jansson składa się z opowieści. Las, pełen znaków i ostrzeżeń, ma swój tajemny język - ci, którzy nim władają, wiedzą, że nie usuwa się przewróconych pni, że połamane gałęzie zachowują duszę drzewa i nie należy zmieniać ich naturalnego kształtu, że taniec milionów muszek to w istocie taniec weselny. Każdy przedmiot, nawet ten najbardziej niepozorny, nabiera z czasem znaczenia. Ukochany szlafrok taty pachnie plażą i dymem, a w jego rękawach ukrywa się rodzina myszy. W ciemnościach wydaje się, jakby to nie w nim mieszkało coś żywego, ale cały szlafrok był żywy.
Jesień życia
W 1970 roku umiera matka, którą Tove bardzo kochała. Lato, opublikowane dwa lata później, nosi ślady tej osobistej tragedii. Któregoś dnia Sophia budzi się w nocy i przypomina sobie, że ma własne łóżko, bo jej mama umarła. Bohaterki nigdy nie poruszają tego tematu (w całej książce tylko jedno zdanie mówi wprost o utracie matki), uważny czytelnik jednak z pewnością zwróci uwagę na niecodzienną troskę dziewczynki o ojca, lęk przed zanurkowaniem z otwartymi oczami czy też nazywanie babki mamą w trakcie zabawy.
Nieczęsto spotyka się tak wnikliwie przedstawioną starość. Babka, niegdyś komendantka harcerek (to dzięki niej młodym dziewczętom pozwolono zostać harcerkami), niemal każdą wolną chwilę spędza z wnuczką. Jak tu jej nie lubić? Czyta kryminały, gubi swoją sztuczną szczękę, po czym znajduje ją gdzieś między piwoniami, chodzi na długie spacery albo wyrzyna z drzewa dziwaczne zwierzęta. A kiedy tata myśli, że babka śpi pod parasolką, ona wymyka się i po kryjomu pali.
Stary człowiek nie może brać udziału w wielu rzeczach. Wciąż się o niego niepokoją, mówią o jakimś (rzecz jasna, nieszkodliwym i niewymagającym wysiłku) hobby, aż w końcu nabiera on przekonania, że jest jedynie zawadą. Zmęczone nogi nie zawsze nadają się do chodzenia, ciało okazuje się zbyt duże, by zmieścić się w otworze prowadzącym do jaskini. W kącie stoi nocnik, symbol bezradności. Nie warto opowiadać, co się kiedyś robiło - albo nikogo to już nie obchodzi, albo brakuje słów, wspomnienia się zatarły. Wiosnę, lato, jesień i zimę zastąpił czas dokładający się do czasu.
Ale Jansson dostrzega również piękno w przeżywaniu starości wśród przemijającego lata. Babka stanowi część wyspy, gdy tak chodzi z laską, podobna do czapli, i ogląda wszystko wokół siebie (przypomina mi w tym dziadka z Córki rzeźbiarza, spacerującego - niczym Bóg - po ogrodzie i wiedzącego o wszystkim). Przeżywa zarówno chwile zwątpienia, jak i przygody.
Trochę zimy, trochę lata
Kiedy każdy ma swoje miejsce w niewielkiej społeczności, niezmienne od lat i tak oczywiste, że się o nim nie mówi, można z łatwością ulec złudzeniu, jakoby trwało wieczne lato. Nie jest to prawdą - życie na wyspie podlega jednocześnie ustalonym dawno prawom ludzkim i kaprysom losu. Wyspa bywa okropna dla tych, co przychodzą z zewnątrz, skostniałe rytuały bowiem utrudniają przybyszom aklimatyzację. Zamontował drzwi po złej stronie domu, śmieją się mieszkańcy z nowego sąsiada. Jego czworokątna willa byłaby ładna wszędzie, tylko nie tutaj.
W Córce rzeźbiarza mała Tove ułożyła wiersz pogrzebowy na cześć zmarłej wrony, w Lecie zaś Sophia, przypadkiem przeciąwszy dżdżownicę na pół, pisze „Rozprawę o dżdżownicach, które zostały rozpołowione”. Wciela się w rolę ofiary i pyta: co teraz? W którą stronę powinnam rosnąć? Na pozór błahe zdarzenie przyczynia się do rozważań na temat różnych postaw życiowych: czy mam iść z tyłu i unikać decydowania o ważnych sprawach, czy też mam być wszystkowiedzącą głową?
Izba gościnna w domu bohaterek to przyjemne, oddzielone od reszty świata pomieszczenie. Jeśli czytaliście wcześniej inne książki autorstwa Jansson, na pewno zauważyliście, jak ważną funkcją pełni w nich dom. Umieszczony w środku przestrzeni znanej, stanowi schronienie przed nieokiełznanymi żywiołami. Ale na tym nie koniec cech wspólnych. Miejsca ulegają metamorfozom, charakterystycznym dla metaforyki sennej, a przedmioty zyskują cechy istot żywych. Dom niekiedy przycupnie obok lasu, wyspa - zależnie od nastroju bohaterek - kurczy się lub powiększa, czaszka natomiast, pozostawiona w spokoju, ożywa.
W wąskiej, cuchnącej zgnilizną grocie znajduje się - zdaniem Sophii - ołtarz z zielonego mchu. To święte miejsce, a takich nie wolno niszczyć, dlatego też buldożer z hukiem toczący się przez zmurszały las nazwany zostaje maszyną piekielną. Dziewczynka pyta, jak wygląda niebo i czy są w nim mrówki. A potem modli się o przygody. Babka (która - co warto zauważyć - nie mogła wejść do wspomnianej świętej groty, bo była za duża) z kolei nie wierzy w piekło. Wierzy za to w Boga, który pomaga, ale dopiero, gdy się człowiek wysili.
Kiedy każdy ma swoje miejsce w niewielkiej społeczności, niezmienne od lat i tak oczywiste, że się o nim nie mówi, można z łatwością ulec złudzeniu, jakoby trwało wieczne lato. Nie jest to prawdą - życie na wyspie podlega jednocześnie ustalonym dawno prawom ludzkim i kaprysom losu. Wyspa bywa okropna dla tych, co przychodzą z zewnątrz, skostniałe rytuały bowiem utrudniają przybyszom aklimatyzację. Zamontował drzwi po złej stronie domu, śmieją się mieszkańcy z nowego sąsiada. Jego czworokątna willa byłaby ładna wszędzie, tylko nie tutaj.
W Córce rzeźbiarza mała Tove ułożyła wiersz pogrzebowy na cześć zmarłej wrony, w Lecie zaś Sophia, przypadkiem przeciąwszy dżdżownicę na pół, pisze „Rozprawę o dżdżownicach, które zostały rozpołowione”. Wciela się w rolę ofiary i pyta: co teraz? W którą stronę powinnam rosnąć? Na pozór błahe zdarzenie przyczynia się do rozważań na temat różnych postaw życiowych: czy mam iść z tyłu i unikać decydowania o ważnych sprawach, czy też mam być wszystkowiedzącą głową?
Izba gościnna w domu bohaterek to przyjemne, oddzielone od reszty świata pomieszczenie. Jeśli czytaliście wcześniej inne książki autorstwa Jansson, na pewno zauważyliście, jak ważną funkcją pełni w nich dom. Umieszczony w środku przestrzeni znanej, stanowi schronienie przed nieokiełznanymi żywiołami. Ale na tym nie koniec cech wspólnych. Miejsca ulegają metamorfozom, charakterystycznym dla metaforyki sennej, a przedmioty zyskują cechy istot żywych. Dom niekiedy przycupnie obok lasu, wyspa - zależnie od nastroju bohaterek - kurczy się lub powiększa, czaszka natomiast, pozostawiona w spokoju, ożywa.
W wąskiej, cuchnącej zgnilizną grocie znajduje się - zdaniem Sophii - ołtarz z zielonego mchu. To święte miejsce, a takich nie wolno niszczyć, dlatego też buldożer z hukiem toczący się przez zmurszały las nazwany zostaje maszyną piekielną. Dziewczynka pyta, jak wygląda niebo i czy są w nim mrówki. A potem modli się o przygody. Babka (która - co warto zauważyć - nie mogła wejść do wspomnianej świętej groty, bo była za duża) z kolei nie wierzy w piekło. Wierzy za to w Boga, który pomaga, ale dopiero, gdy się człowiek wysili.
Tove Jansson, Lato, s. 212, Nasza Księgarnia, Warszawa 2007
Brzmi cudnie! Mam "Lato" gdzieś na półce i właśnie mam ochotę na jakąś taką mądrą, subtelną książeczkę mówiącą o czymś ważnym. Wychowałam się na Muminkach, więc powrót do książek Jansson może okazać się idealnym rozwiązaniem.
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie napisana recenzja, tak swoją drogą.
Twoje recenzje są tak dobre, że wolałaby przeczytać je po kilka razy zamiast, książek, które opiniujesz:). Mimo to, tym razem poczułam się szczególnie zachęcona do lektury tej powieści więc postaram się zabrać się za ,,Lato" gdy tylko znajdę wolną chwilę.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tej książki. Na szczęście, bo po Twojej recenzji cieszę się, że ta lektura przede mną. Napisałaś tak pięknie, że pokochałam już Babcię. Tove ma tu wspaniałą rzeczniczkę w Twojej osobie!
OdpowiedzUsuńNa tym nie koniec: napiszę też o innych utworach autorki i może trochę o jej biografii autorstwa Boel Westin (dziś ją dostałam!). Mam nadzieję, że fanów Jansson będzie coraz więcej. :)
UsuńŚwietna recenzja. "Lata" co prawda nie czytałam, ale może w zimę (tak na przekór?) się skuszę:)
OdpowiedzUsuńHa, brzmi obiecująco! U mnie hasło "Tove Jansson" od razu wywołuje odzew "Muminki", muszę to zmienić :)
OdpowiedzUsuńCudownie;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nigdy wcześniej o tej książce i prawdę mówiąc nie zwróciłabym na nią uwagi gdyby nie twoja znakomita recenzja, dzięki której chce poznać ,,Lato''.
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tej książce, ale po twojej recenzji nabrałam ochoty na przeczytanie jej ;D Postać babci mnie rozbraja (oczywiście pozytywnie) ;3
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że nie czytam takich książek, ale po przeczytaniu Twojej recenzji miałam odczucie jakby była magiczna, ciepła. Może przez więź między babką a dziewczynką. Sama raczej po nią nie sięgnę, bo - jak wspominałam - nie jest to mój typ, ale może kupię kiedyś dla mojej mamy.
OdpowiedzUsuńPS. Dzięki za komentarz o LeGuin! Upewniłaś mnie tylko, że warto będzie sięgnąć po tą serię :)
Kolejny dobry tekst.
OdpowiedzUsuńInteresujący temat.
Gdzie Ty wynajdujesz takie książki? Brzmi szalenie interesująco!
OdpowiedzUsuńW bibliotece. Ale czy odnajduję, nie wiem - Zafón powiedziałby raczej, że to książki odnajdują mnie. ;)
UsuńUwielbiam takie ciepłe powieści, więc to coś zdecydowanie dla mnie.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :) Dzięki niej mam ochotę sięgnąć po "Lato" teraz... jesienią.
OdpowiedzUsuńcudo!! nie wiem czy tak książka mi się spodoba ale zdecydowanie umiesz przekonywać! więc zapisuję sobie ją koniecznie!! pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńO jeeej! Ale klimatyczna książka... I tak pięknie wszystko napisałaś! Wybierasz same perełki, jeżeli chodzi o książki ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę talentu do pisania... Powinnaś wydać książkę! To byłby miód na moje uszy...
Pozdrawiam!
Wziąwszy pod uwagę moje tempo, pracowałabym nad nią kilkadziesiąt lat. ;) Kiedyś pisałam opowiadania, ale wszyscy, którym je pokazywałam, mówili, że są dziwaczne i nudne, to po jakimś czasie przestałam. Wolę rozmawiać o książkach. :)
UsuńZapowiada się szalenie ciekawie. Muszę poznać tę babkę:)
OdpowiedzUsuńCała historia wydaje się naprawdę piękną opowieścią. Mam wrażenie, że jest wręcz magiczna...
OdpowiedzUsuń__________
O proszę, a to kim już wcześniej byłaś? :) Jestem bardzo ciekawa. :)
Odpowiedziałam u ciebie, ale dla porządku napiszę i tutaj: przygotowując kostium Ariel, wzorowałam się na sukience, którą włożyła na randkę z Erykiem (wtedy, kiedy słychać "Kiss the girl"). Nie zapomniałam nawet o kokardzie. ;)
UsuńZ tego co widzę to piękna, klimatyczna opowieść, takie lubię najbardziej. Gdzież ty ją dorwałaś, co?
OdpowiedzUsuńJak na razie nie mam na nią ochoty. :)
OdpowiedzUsuńTa autorka to dla mnie przede wszystkim Muminki, ale chętnie przeczytałabym też coś innego. :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna, subtelna książka. Na mnie też zrobiła duże wrażenie. Trochę się dziwię, że wydano ją u nas w serii Muminkowej, wygląda identycznie jak pozostałe tomy serii, co może prowadzić do nieporozumień. Wydaje mi się,że "Lato" bardziej docenią czytelnicy dorośli.
OdpowiedzUsuń"może prowadzić do nieporozumień" - Albo przyciągnąć fanów Muminków. Myślę, że dzieła Jansson są przeznaczone dla wszystkich odbiorców: dorosłych może zachwycić "Kometa nad Doliną Muminków", a młodszych - "Lato". :)
UsuńMam gdzieś na półce tą książkę i gdybym nie Twoja recenzja to bym po nią nie sięgnęła :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie zastanawiałam się czy autorka Muminków ma coś jeszcze ciekawego do zaoferowania. Dziękuję za tę recenzję, książkę chciałoby się przeczytać natychmiast. Już sam Twój post wprowadził mnie w ten specyficzny klimat :)
OdpowiedzUsuńdla mnie ta książka to obecnie najlepsze dzieło Tove w serii poza Muminkami. uwielbiam!
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo sielankowa :) Bardzo chciałabym przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńP.S. Fakt, trochę chaosu się wdało w ten serial :D A Ezra zachowywał się kompletnie nie jak on, to prawda. Ja już chcę kolejne odcinki PLL a jeszcze 60 dni ;(
To prawda, dziecko nie zadowoli się byle czym, a opowieść o kaczce też bym zmieniła - po co dokładać jej zmartwień? :) Co prawda z Tove Jansson mam średnio optymistyczne skojarzenia (Muminków za bardzo nie lubię), ale akurat tę książkę bardzo chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja mnie wciągnęła:) Muszę koniecznie sięgnąć po "Lato", bo z opisu wynika, że to coś dla mnie. Postaram się jak najszybciej ją zdobyć.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za komentarze! "Lato" to powieść dla wszystkich (zarówno dla tych, którzy znają Jansson jako Mamę Muminków, jak i tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją znajomość z tą artystką). :)
OdpowiedzUsuńChyba pierwszy raz o niej czytam. Zapowiada się jednak ciekawie:)
OdpowiedzUsuńKocham tę książkę :) Dorwałam ją w bibliotece i potem chciałam kupić, i nigdzie, ale to nigdzie nie mogłam na nią trafić, a w Empiku mi powiedzieli, że nie mają i nie mieli jej w magazynach. Byłam bardzo zawiedziona, do tej pory to pamiętam.
OdpowiedzUsuńBrzmi świetnie i idealnie nadawałoby się na długie, zimowe wieczory... Szkoda tylko, że tej zimy nie widać :(.
OdpowiedzUsuń// Brałam ostatnio udział w takiej blogowej zabawie, w której na koniec trzeba nominować parę innych osób. Nominowałam też i Ciebie, więc jeśli Ci się nudzi, to zapraszam do zabawy :). Post z taką grą pewnie by Ci styl postów zaburzył, ale niektórzy udzielają odpowiedzi na pytania od razu w komentarzu.
Ależ jestem zainteresowana, nie słyszałam wcześniej o tej książce, muszę ją w takim razie dorwać :)
OdpowiedzUsuń