Dwie siostry portretują najbliższych – jedna pędzlem, druga piórem. Zżerane zazdrością, nieustannie się porównują. Wszczynają kłótnie, ale jednoczą się przeciw wścibskim krytykom. Rywalizują, ale potrafią docenić ciężką pracę. Vanessa ilustruje teksty Virginii (oczywiście, niewłaściwe rozmieszczenie drzeworytów wywoła następną sprzeczkę), a Virginia pozuje Vanessie. Wymyślają siebie nawzajem.
Teraz, kiedy Virginia nie żyje, Vanessa bierze pióro zamiast pędzla (podział, według którego malarstwo stanowiło domenę starszej siostry, pisarstwo zaś młodszej, już nie obowiązuje) i pisze (d)o niej. Przywołuje dziecięce rozterki, ponownie rozważa słuszność podjętych niegdyś decyzji. Słowami zaszywa tęsknotę. Pamięć bywa zawodna, opowiadane historie zatem nie zawierają odpowiedzi na wszystkie pytania. Może Virginia ujęłaby to lepiej?
Vanessa, obdarzona nieprzeciętną wrażliwością, starannie odmalowuje każdą scenę. Dostrzega smugi światła wpadające do kościoła i podpuchnięte oczy Stelli. Ukazując tragedie rodzinne, rezygnuje z farb. Pogrążeni w żałobie domownicy stają się figurami pozbawionymi kolorów.
Gdyby sfotografować całą rodzinę, majestatyczna postać Ojca górowałaby nad pozostałymi. Obok Matka, elegancka i poważna. Kocha córki bardziej, niż im się wydaje. Po prawej bracia, George oraz Gerald Duckworth. U stóp dorosłych uklękłyby dzieci: Stella i Laura (siostry przyrodnie), Thoby (wkrótce padnie ofiarą tyfusu), Adrian (po wojnie zajmie się psychoanalizą). Centralne miejsce (zdaniem Vanessy) zajęłaby Virginia albo (zdaniem Virginii) Vanessa.
Matka uosabia wiktoriański wzorzec kobiecości. Nasze potrzeby ustępują potrzebom innych, poucza córki. Gospodyni nie wolno odejść od stołu, dopóki goście nie poczują się swobodnie. Ugrzecznione milczenie podczas podwieczorku (strategia Vanessy) jest nieakceptowalne, dyskusje intelektualne (strategia Virginii) również. Mówi się tyle, ile trzeba, aby obłaskawić gderliwą ciotkę i zapewnić wstydliwym krewnym udział w rozmowie. Tak wyglądają reguły gry.
Siostry jednak nie zamierzają wypełniać niczyich poleceń. Niezależne, acz momentami zdumione własną odwagą, zachłystują się wolnością. Wyszedłszy poza ramy obrazu, Vanessa ozdabia ściany i meble. Samodzielnie wybiera znajomych, męża (będzie nim Clive Bell), kochanków (relacje łączące Vanessę, Duncana i Davida wzbudzą niemało kontrowersji). Virginia natomiast uprawia szermierkę słowną. Krytykuje kobiety szekspirowskie, nazywając je wycinankami z męskich wyobrażeń.
Ilekroć Vanessa próbuje się uspokoić, rozstawia sztalugi. Sztuka nie tylko umożliwia przetrwanie, ale i zbliża artystów (miłość rozkwita, gdy zakochani razem przedyskutowują pomysły). Życie nieudolnie naśladuje literaturę. Redaktor powstrzymałby surową pisarkę zabijającą postać za postacią, tymczasem los nie podlega opracowaniu. Stella i Thoby umierają, zanim zdążą nacieszyć się młodością.
Ilekroć Vanessa próbuje się uspokoić, rozstawia sztalugi. Sztuka nie tylko umożliwia przetrwanie, ale i zbliża artystów (miłość rozkwita, gdy zakochani razem przedyskutowują pomysły). Życie nieudolnie naśladuje literaturę. Redaktor powstrzymałby surową pisarkę zabijającą postać za postacią, tymczasem los nie podlega opracowaniu. Stella i Thoby umierają, zanim zdążą nacieszyć się młodością.
Motyw zwierciadła pełni tutaj dużą rolę. Brak zewnętrznego punktu odniesienia sprawia, że bohaterki współzawodniczą. Starsza odbija pragnienia młodszej, młodsza – niepokoje starszej. Dzielą myśli, jakby były jedną osobą malowaną różnymi farbami. Lustro zniekształca rzeczywistość. Minimalizuje (pozwala dziewczynce obserwować umierającą Matkę) lub wyolbrzymia wybrane cechy (Vanessa nabiera przekonania o idealnym życiu Virginii).
Poszukiwaczy prawdy uprzedzam: posiłkując się rzeczywistymi listami i dziennikami, Sellers stwarza powieść zamiast kolejnej biografii. Nie wiadomo, czy wierzyć wspomnieniom Vanessy. Liczne mity, nieuniknione w przypadku ludzi znanych, spowijają sylwetki obu kobiet.
Portret, który powstaje: Virginia wyśmiewa znajomych (biada temu, kto podpadnie najmłodszej córce Stephenów!). Elokwentna, zuchwała, utalentowana. Ulubienica bogów. Choroba uwalnia ją od obowiązków, pomysłowość – od odpowiedzialności. Pisząc, kradnie zasłyszane konwersacje. Nie napotyka żadnych trudności, szybko więc zdobywa sławę. Wiecznie szczęśliwa, wiecznie podziwiana (nawet przez gości oglądających wystawę Vanessy).
Portret, który – poprawia się Vanessa – powinien powstać: Virginia, choć sama często żartuje, bywa cennym sprzymierzeńcem (niestraszne jej reprymendy krewnych). Szydzi i kocha, kocha i gardzi zarazem. Darzy szacunkiem obiekt wczorajszych kpin. Doskonała artystka, co nie uznaje kompromisów.
Vanessa przedstawia siostrę bez twarzy (zob. Virginia Woolf, Virginia Woolf in a Deckchair).
Poszukiwaczy prawdy uprzedzam: posiłkując się rzeczywistymi listami i dziennikami, Sellers stwarza powieść zamiast kolejnej biografii. Nie wiadomo, czy wierzyć wspomnieniom Vanessy. Liczne mity, nieuniknione w przypadku ludzi znanych, spowijają sylwetki obu kobiet.
Portret, który powstaje: Virginia wyśmiewa znajomych (biada temu, kto podpadnie najmłodszej córce Stephenów!). Elokwentna, zuchwała, utalentowana. Ulubienica bogów. Choroba uwalnia ją od obowiązków, pomysłowość – od odpowiedzialności. Pisząc, kradnie zasłyszane konwersacje. Nie napotyka żadnych trudności, szybko więc zdobywa sławę. Wiecznie szczęśliwa, wiecznie podziwiana (nawet przez gości oglądających wystawę Vanessy).
Portret, który – poprawia się Vanessa – powinien powstać: Virginia, choć sama często żartuje, bywa cennym sprzymierzeńcem (niestraszne jej reprymendy krewnych). Szydzi i kocha, kocha i gardzi zarazem. Darzy szacunkiem obiekt wczorajszych kpin. Doskonała artystka, co nie uznaje kompromisów.
Vanessa przedstawia siostrę bez twarzy (zob. Virginia Woolf, Virginia Woolf in a Deckchair).
Susan Sellers, Vanessa i Virginia, s.222, Świat Książki, Warszawa 2014
Brzmi bardzo... plastycznie. Zwykle niesamowicie plastyczne książki lubię. Z opisu jednak wiem, że to taki szczególny typ, który akurat niezbyt często czytam. Nie jestem też pewna, czy umiałabym się w tej książce odnaleźć. Szczególnie, że to o siostrach jest, a ja jestem typowym jedynakiem... // Może "Zdobywam zamek" Dodie Smith trochę by do tego podobne było?
OdpowiedzUsuńNarratorka-malarka, to i poszczególne sceny przypominają obrazy. Ja też jestem jedynaczką, w dodatku rozpieszczoną, co nie stanowiło żadnego problemu w trakcie lektury. ;) A "Zdobywam zamek" muszę przeczytać!
UsuńKusisz :). Może rzeczywiście spróbuję :). Na razie mam pełno książek do przeczytania, ale kiedyś poszukam :).
UsuńJeszcze takiej książki nie czytałam. Jestem ciekawa :)
OdpowiedzUsuńDwie niesamowite siostry i niezliczona ilość wzajemnych relacji...
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje mi się niezmiernie ciekawa i okładka pewnie przyciągnęłaby moją uwagę:)
Pozdrawiam!
Nigdy o tej książce nie słyszałam, ale wydaje mi się, że jest bardzo ciekawa. ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ojej, to też bym przeczytała. Choć jakoś nigdy nie lubiłam Virginii Wolf, instynktownie i bez powodu, nawet trzymam się z daleka od jej książek. Ale ta wygląda, jakby była trochę z zewnątrz i trochę na uboczu, więc tę bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńPoza tym, pięknie użyłaś słowa "acz". Bardzo mi się spodobało, że ono tam jest ;)
A ja bardzo lubię Virginię. :) "Flush" mnie oczarował, "Własny pokój" również. Gdybyś mimo wszystko postanowiła zapoznać się z jej twórczością, zacznij od tego pierwszego.
UsuńKolejka książek do przeczytania niebezpiecznie szybko się wydłuża... Książka wydaje się inna niż wszystkie, niebezpiecznie sentymentala i... piękna. ;)
OdpowiedzUsuńNo proszę, taka trochę artystyczna ta książka :) Myślę, że z powodu iż nie interesuję się sztuką, nie przemówiłaby do mnie :)
OdpowiedzUsuńJestem szczerze zainteresowana, muszę ją namierzyć i mieć u siebie :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie :) Rozejrzę się za tym tytułem :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to brzmi. Poszukam tej książki w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś o tej książce, bardzo plastycznie, naprawdę malujesz słowem :) O dwóch siostrach nie słyszałam (dlaczego?), więc tym bardziej mam ochotę na tę książkę. Najbardziej intrygują mnie potyczki sióstr i te relacje z mężczyznami :)
OdpowiedzUsuńAleż dawno u Ciebie nie byłam ;) Lubię Twoje recenzje, ale tak jakby ciut za dużo zdradzasz ;)) Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie akurat posłuchać trochę muzyki ;)
OdpowiedzUsuńOkej, postaram się nad tym popracować. :) Chodzi o losy rodzeństwa ("Stella i Thoby umierają"), jak się domyślam? Są to postacie epizodyczne, uznałam więc, że taka informacja nie zaszkodzi. ;)
UsuńKsiążka dla mnie, uwielbiam takie klimaty! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, dwie utalentowane siostry, ich wzajemne relacje oraz ocena ze strony środowiska w którym przebywają. Jak będę mieć okazję to na pewno przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, ale obecnie mam ochotę na literaturę z dreszczykiem, coś w stylu kryminału lub thrillera, dlatego jednak nie skuszę się na powyższą pozycje, ale będę miała ją w przeszłości na uwadze.
OdpowiedzUsuńWzajemne, relacje sióstr - to może być ciekawy temat. Jestem zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia, że Virginia W. miała siostrę... i to taką! To musi być intrygujące. Dzięki!
OdpowiedzUsuńCzyżby spełniły się największe obawy Vanessy - jej twórczość uległa zapomnieniu, podczas gdy dzieła Virginii są znane na całym świecie? ;)
UsuńNie, Virginia Woolf nie jest moją idolką, ale relacja między siostrami mnie interesuje, może dlatego że ma dwie siostry, z którymi bywa mi po górkę.
OdpowiedzUsuńNiesamowicie intrygujący fragment! Zapewne nie sięgnęłabym po tę książkę (nawet nie spojrzałabym w jej kierunku), ale ten opis niesamowicie mnie zachęcił :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym sięgnęła :) choć odnoszę wrażenie, nie wiem czemu, że język mógłby mi nie przypaść do gustu, ale sama historia jak najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą pozycją :)
OdpowiedzUsuńPodczas, gdy na większości blogów królują te same tytułu, u Ciebie zawsze jest coś oryginalnego. Często mam obawy, że nie uda mi się wydobyć z książki nawet połowy tego co Ty.
OdpowiedzUsuńOpis brzmi nawet ciekawie:)
OdpowiedzUsuńA mi się tak skojarzyło...że moja siostra miała mieć na imię Virginia, na cześć Virginii Woolf ( wszyscy mamy jakoś literackie imiona XD) ale nie przepuścili tego w urzędzie i została Emilią XD
Nie przepuścili? Hm, a ja chodziłam do gimnazjum z Wirginią. :) Jako posiadaczka jednego z najpopularniejszych imion polskich wolałabym, żeby moi rodzice naczytali się Tolkiena albo Le Guin przed wyborem. ;)
UsuńPozycja intryguje...
OdpowiedzUsuńZainteresowały mnie siostrzyczki:) Zwrócę uwagę na nie przy wyborze książki:)
OdpowiedzUsuńNiezależnie od tego ile fikcji literackiej znajduje się w książce, jestem totalnie zaintrygowana!
OdpowiedzUsuńKurcze, zapowiada się wyjątkowo ciekawie, niewykluczone że kiedyś da mi się przeczytać tę książkę. Na razie jednak takie plany to abstrakcja, bo nie mam tyle czasu co kiedyś, żeby pozwolić sobie na takie przyjemności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jaka niecodzienna historia, do tego tak znakomicie opisana. Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się natknąć na tą pozycję literacką. Chcę mieć ją u mnie na półce! :)
OdpowiedzUsuńbardzo zaciekawił mnie już sam początek opisu. jeśli tylko natrafię na nią w księgarni, zdecyduję się na zakup ; )) okładka bardzo przykuwa uwagę, jest tajemnicza.
OdpowiedzUsuńhealthfash!
Muszę przeczytać! Uwielbiam siostrzane relacje w książkach, a Virginia to postać, której z chęcią przyjrzałabym się bliżej ;>
OdpowiedzUsuńJeszcze jej nie czytałam! Jestem ciekawa
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja :)))
OdpowiedzUsuńObserwuję. Było by mi bardzo miło gdybyś pod moim nowym postem szczerze kliknęła w linki. Wiesz że jest to bardzo ważne, odwdzięczam się obserwacją i komentarzami. Jeżeli klikniesz napisz o tym w komentarzu, z góry dziękuję :*
http://goldxcherriex.blogspot.com/
A ja teraz czytam "Przedksiężycowych" Anny Kańtoch ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Książka wydaje się bardzo ciekawa. Relacje sióstr zawsze są bardzo ciekawe w opowieściach. Bardzo dobra recenzja :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie wiem czemu, ale nie przemawia do mnie ta książka, może dlatego, że nie jestem jakąś wielką fanką takich artystycznych motywów. Może kiedyś mi się odmieni, bo jest wiele książek, których myślałam, że nigdy nie przeczytam, a później żałowałam, że tak późno się decydowałam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://booksofmeworld.blogspot.com
Brzmi bardzo ciekawie, swietnnie opisana ksiazka. Choc nie przepadam za watkiem smierci, do tej lektury na pewno wroce ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam: gertrama.blogspot.com
obserwujemy? Odp u mnie ;*
Na pewno sięgnę. Virginia i Vanessa - o tym na pewno chcę poczytać. I nawet wolę powieść. Malarstwo i literatura - dwa sposoby przedstawiania rzeczywistości - motyw który na pewno Virginię Woolf jako pisarkę fascynował. W "Do latarni" jest arcyciekawa postać malarki, Lilly Briscoe, impresjonistki, malującej tak, jak ona widzi rzeczywistość, żyjącej w cieniu męskich artystów, którzy jej obrazy traktują z pobłażaniem, bo przecież to oni wiedzą jak się "powinno" malować. Uwielbiam tę postać, jej wrażliwość i wnikliwość. Tak jak uwielbiam prozę Virginii Woolf, która też pisała wbrew temu jak się pisać "powinno", uwalniając się od konwencji i pisząc tak, by oddać ulotność naszych wrażeń. Cieszę się, że wspominasz o tej pozycji, bo mi umknęła :)
OdpowiedzUsuńO, to teraz muszę przeczytać "Do latarni morskiej"! I porównać Lily Briscoe z (fikcyjną) Vanessą, zanim zapomnę tę drugą. :) Tak, stopniowe uwalnianie się od konwencji (u Sellers głównie obyczajowych) jest bardzo ciekawe w książkach (o) Virginii Woolf.
UsuńNigdy o tej książce nie słyszałam. Opis jest bardzo ciekawy. Fabuła wydaje się taka inna niż wszystkie inne, zachwycająca. Pewnie niedługo sięgnę po tę lekturę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alpaka
http://alpakowerecenzje.blogspot.com
Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale może czas nadrobić moje braki? :)
OdpowiedzUsuńO wow! Jak to wszystko pięknie brzmi... Szczęka opadła mi na sam dół! Koniecznie muszę przeczytać ten tom i to szybko!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję wszystkim komentującym! I jeszcze raz zachęcam do lektury, rzecz jasna. Trzeba czytać/pisać o Vanessie, coby nie czuła się pokrzywdzona. ;)
OdpowiedzUsuńKsiążki jeszcze nie czytałam, ale widzę, że warto się z nią zmierzyć :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dla takich recenzji takich książek codziennie szusuję po literackiej blogosferze.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy już o tym pisałam, ale kocham Twoje recenzje - dostarczają mi tytułów kolejnych książek, które chciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuń