Oj, nie lubił Kraszewski Augusta II Mocnego. Sportretował go jako kochliwego, nieudolnego w sprawach państwowych, nadużywającego swojej władzy i pozbawionego skrupułów w życiu prywatnym władcę. Wydawałoby się: nic niezwykłego, nie pierwszy to król tego rodzaju, nie ostatni. Jednakże, demonizacja monarchy rzuca się w oczy ze względu na przeciwstawną kreację Anny Konstancji (tytułowej hrabiny; właśnie August pomógł jej uzyskać ów tytuł).
Anna jest dumna, zawsze wierna, temperamentna, a także - co autor wielokrotnie podkreśla - niezwykle piękna. W sytuacji wyjściowej dla całej historii: niewinna, trzymana przez męża (Hoym) w zamknięciu, nie ma pojęcia o sieci intryg panujących na dworze królewskim. Duma nie pozwala jej zostać kochanką króla, wymaga od niego małżeńskiej przysięgi wierności. Otrzymawszy przyrzeczenie złożenia takowej w chwili śmierci obecnej małżonki Augusta (o, naiwności kobieca!), rozpoczyna swój wieloletni związek z monarchą. Wkrótce osoby należące do dworu zaczynają knuć przeciw niej. Wpierw wszystkie próby zaszkodzenia królewskiej metresie spełzają na niczym - bo Anna nie spiskuje z nikim, nie daje się wciągnąć w żaden romans, a jej uroda nie słabnie z wiekiem. Część już wie, część natomiast domyśla się, jak ta historia się potoczyła. Nie przytoczę tu szczegółów, coby zachęcić niektórych do lektury.
Anna jest dumna, zawsze wierna, temperamentna, a także - co autor wielokrotnie podkreśla - niezwykle piękna. W sytuacji wyjściowej dla całej historii: niewinna, trzymana przez męża (Hoym) w zamknięciu, nie ma pojęcia o sieci intryg panujących na dworze królewskim. Duma nie pozwala jej zostać kochanką króla, wymaga od niego małżeńskiej przysięgi wierności. Otrzymawszy przyrzeczenie złożenia takowej w chwili śmierci obecnej małżonki Augusta (o, naiwności kobieca!), rozpoczyna swój wieloletni związek z monarchą. Wkrótce osoby należące do dworu zaczynają knuć przeciw niej. Wpierw wszystkie próby zaszkodzenia królewskiej metresie spełzają na niczym - bo Anna nie spiskuje z nikim, nie daje się wciągnąć w żaden romans, a jej uroda nie słabnie z wiekiem. Część już wie, część natomiast domyśla się, jak ta historia się potoczyła. Nie przytoczę tu szczegółów, coby zachęcić niektórych do lektury.
Cosel wzbudzała we mnie silne emocje w trakcie lektury. Najpierw zarzeka się, że nawet nie spojrzy na króla, po paru dniach z kolei myśli tylko o tym, jak zostać jego żoną. Nie dostrzegając w niej żadnych oznak miłosnego zaślepienia, miałam nadzieję, że okaże się zręczną intrygantką. Niestety, im więcej kartek przerzucałam, tym większą dostrzegałam w niej obsesję. Większość rozmów Anny z Augustem dotyczyła jego zdrad, prawdziwych i domniemanych. Najczęstszym (i nie bez rozżalenia zauważonym) argumentem w sporach okazały się strumienie łez płynące po urodziwej twarzy hrabiny. Cosel Kraszewskiego jawi mi się jako elegancka maszyna zaprogramowana na osiągnięcie celu: małżeństwa z królem. Ja wszystko zrozumiem, i godność zrozumiem, i dumę, ale w sytuacji, kiedy związek jest definitywnie skończony, kiedy padają groźby odebrania jej życia, kiedy nie ma już nawet kontaktu z własnymi dziećmi (miała ich troje), nie można wciąż myśleć o dokumencie z przyrzeczeniem małżeństwa danym od króla, li i jedynie.
Inna rzecz, że Anna nie jest jedyną maszyną w tej książce. Na drugim planie pojawia się niejaki Zaklika - postać, której losy śledziłam z zainteresowaniem, dopóki nie okazała się być zaprogramowaną na wieczną i platoniczną (tak, tak, niestety) miłość do hrabiny. Mogłabym uznać go za bohatera romantycznego, werterycznego nawet, gdyby tylko posiadał jakiekolwiek cechy osobowościowe (poza wspomnianą miłością).
Zdaję sobie, rzecz jasna, sprawę, że w rzeczywistości romans tej pary wyglądał inaczej. Wydarzenia, daty się zgadzają, charakter postaci jednak opiera się na interpretacji tychże przez autora. Dodatkowo, należy mieć na względzie ówczesne poglądy oraz wiedzę historyków, z których Kraszewski czerpał wiadomości. Stąd też mamy dwie Cosel: Cosel historyczną i Cosel Kraszewskiego. Wszystkie moje wypowiedzi oraz przemyślenia dotyczą tej drugiej.
nie wiem kurcze ale wiesz co, jakoś nigdy nie czytałam Kraszewskiego.. chyba nieco wstyd :)
OdpowiedzUsuńAle założę się, że słyszałaś o "Starej baśni" (albo o ekranizacji) i wiesz mniej więcej, o co w niej chodzi. ;)
OdpowiedzUsuńZe swojej strony polecam rozpocząć ewentualną znajomość z Kraszewskim "Infantką". (To o Annie Jagiellonce i jej sługach).
słyszałam, pewnie O Hrabinie Cosel tez. ale jakos nie ciagneło mnie w tą strone, Moze kiedys, kumpela ma chyba wiekszość jego ksiazek, to mam dojście jakby co :)
OdpowiedzUsuńCo do Augusta to jest taka anegdotka: Doradca/minister finansów przychodzi do króla, ten go pyta czy są pieniądze, minister zaprzecza, a ten wydaje jedno polecenie: "to pożycz".
OdpowiedzUsuńTo chyba adekwatne do tego, jak Kraszewski go widział ;)
a historyk mój z liceum lubił opowiadać, że August się podobnoż do 300 głów potomstwa przyznał ;)
OdpowiedzUsuńco do kolekcjonowania książek z estetycznymi okładkami - osobiście nie czynię tego, ale skrycie podziwiam ludzi wyczulonych na tyle, żeby to robić :)
Znalazłam. :) Poczułam się wręcz zachęcona do lektury "Hrabiny Cosel", a szczególnie zaintrygowały mnie silne emocje.
OdpowiedzUsuń