Bies by się uśmiał

czkawka potrafi zabić

Jeśli ktoś, przeczytawszy w notce wydawniczej o ubogim Latynosie umierającym na czkawkę, spodziewa się odnaleźć w tej książce pokłady niezobowiązującego absurdu, zawiedzie się. Monsieur Pain jest snem. Bohaterowie pojawiają się, przyjmują, zdawałoby się, określone role (przykładowo, ładna, młoda kobieta będąca obiektem uczuć Pierre'a zajmuje tutaj miejsce znacznie oddalone od tego, na jakie nastawia się czytelnik zakorzeniony w literaturze popularnej), by zaraz się rozpłynąć, zastępowani przez kolejnych. Tajemnice, również te stanowiące niejako oś fabularną utworu, nie zostają rozwiązane.

Za dodatkowy element składający się na atmosferę, przez niektórych nazywaną kafkowską, należy uznać profesję tytułowego bohatera (mesmerysta) i jego zainteresowania okultystyczne. Jednakże, zwracam tu uwagę wszystkim nieobeznanym z naukami Franza Mesmera: autor nie kieruje swoich słów do dyletantów czy adeptów. Nie zagłębia się w ów system leczniczy, co może potęgować w czytelniku uczucie zagubienia, a nawet (u niektórych) zniechęcenia.

Paryż, 1938. Pierre Pain, mężczyzna w średnim wieku, przyjmuje zlecenie od młodej wdowy, madame Reynaud. Dotyczy ono męża jej przyjaciółki, ubogiego poety nazwiskiem Vallejo. Powodowany częściowo wyrzutami sumienia, jako że wcześniej nie udało mu się wyleczyć monsieur Reynauda, częściowo natomiast uczuciem do niej, Pierre podejmuje decyzję. Od tej chwili zaczyna widywać na swojej drodze tajemniczych mężczyzn o niejasnych zamiarach, dręczy go również poczucie bycia śledzonym. Z każdą kolejną rozmową coraz mniej rozumie, coraz bardziej zapada się w sen. Powierzone mu zadanie traci sens w chwili, gdy obsługa szpitala nie pozwala na wizytę u pacjenta, a kontakt z najbardziej, jak należałoby przypuszczać, zainteresowaną pomyślnym zakończeniem tej sprawy madame Vallejo niespodziewanie urywa się.

W interpretacji poszczególnych elementów powieści przydatna jest znajomość historii, zwłaszcza hiszpańskiej wojny domowej (1936-1939) rozgrywającej się między narodowcami a republikanami. Nie podsuwam, rzecz jasna, gotowych rozwiązań, sam autor też niczego nie ułatwia, wskazuję jedynie ślady: zagadkowi mężczyźni spotykani przez Pierre'a są Hiszpanami. César Vallejo (postać rzeczywista) natomiast był peruwiańskim poetą głęboko zaangażowanym, zarówno intelektualnie, jak i emocjonalnie, we wspomniany konflikt. Przyczyn podejmowanych przez nich działań zatem można się doszukiwać w panującej w owym czasie sytuacji politycznej. Można, zadowoliwszy się poetyką snu, nie prowadzić dalszych poszukiwań. Można także wydeptać własną ścieżkę interpretacyjną.

Pierre wydał mi się interesujący. (Stosunek czytelnika do głównego bohatera ma duże znaczenie z powodu zastosowanej przez autora narracji pierwszoosobowej). Dostrzega więcej niż przeciętny człowiek, ale jego możliwości działania wciąż są ograniczone. Zalicza się więc do grona doskonałych obserwatorów.

Epilog, nawiasem mówiąc - nietuzinkowy, doskonale wpisujący się w konwencję całego utworu, zawiera informacje na temat wszystkich bohaterów, którzy pojawili się w książce.

Roberto Bolaño, Monsieur Pain, s. 141, Muza S.A., Warszawa 2010

9 komentarzy:

  1. Sytuacja kafkowska w onirycznej pelerynie z kontekstem mesmeryczno-rewolucyjnym... to brzmi intrygująco. Zwłaszcza to, że jakaś hipnotyczna inercja działa poniekąd wbrew "przyzwoitości" narracyjnej. Mam na myśli oczekiwania, że podążanie tropem akcji dokądś zawiedzie.

    Ciekawie to przedstawiłaś.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę, jak wiele treści można przekazać używając niewielu słów!

      Usuń
  2. Bardzo lubię narrację 1os. bardzo zbliża to czytelnika do bohatera. Książka wydaje się bardzo intrygująca, nie słyszałam o niczym podobnym :-)

    Czasem rysuje, głównie ołówkiem, fikcyjne postacie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, potwierdzam, że ciekawie brzmi ten opis i intrygująco

      Usuń
  3. Zapowiada się naprawdę ciekawie. Nawet pewnie niebawem znajdzie się w mych zbiorach, bo - z tego co kojarzę - wydano tę pozycję w serii Salsa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz chyba na myśli pierwsze wydanie tej książki. Sprawdziłam: Salsa, Warszawa 2007, dostępne w księgarniach internetowych. Ja natomiast mam nowszą wersję, taką z zieloną okładką, jak widać na załączonym zdjęciu. Mnie tam się podoba, ale doskonale rozumiem chęć skompletowania jakiejś serii. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy27/8/10

    brzmi bardzo zachęcająco, ale nie powinnam powiększać swojej wishlisty, a twoja recenzja mi tego nie ułatwi ;)
    sposób, w jaki zdobędę moje upatrzone pozycje jest raczej bez znaczenia. chociaż na dzień dzisiejszy kupno odpada w przedbiegach (jestem niewypłacalna, jak przystało na porządnego studenta :D), na pożyczkę chętnie pójdę. również chętnie odeślę coś w zamian, ale z góry uprzedzam, że moja prywatna biblioteka nie jest zbyt bogata (książki na ogół wypożyczam z biblioteki).
    co do Schmitta to jeszcze nie mam wyrobionego zdania; jak dotąd słyszałam jedynie fragmenty czytane czarną nocą w radiu, które mnie zaintrygowały na tyle, że wciągnęłam go na wishlistę.
    nieco abstrahując jestem gombrowiczolubna i obie ciekawostki były mi znane;) co do operetki - tak, 34 raz księżna czardasza.
    ps.czy choroba bardzo utrudnia ci funkcjonowanie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Po takiej recenzji nie sposób przejść obojętnie obok powieści Bolaño!
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Powieść wydaje mi się za-dziwna. Przekombinowana, ale zaznaczam ją z gwiazdą, ze względu na wplecenie elementów rzeczywistych, to zmusza czytelnika do poszukiwań, a takie gry to bardzo są przeze mnie pożądane. Co do Tokarczuk to z nią jest jak z domem ;) Albo się rozgaszczasz w jej świecie, albo czujesz się obco. Jest specyficzna. Osobiście "Prawiek.." uważam za genialny ;)

    OdpowiedzUsuń